czwartek, 28 maja 2015

Rozdział 11

Alex mnie unikał odkąd spytałam go o Wybraną, w sumie zaczęło mnie to coraz bardziej ciekawić i nie wiedziałam co o tym myśleć. Z jednej strony Alex był moim przyjacielem i jakby coś wiedział to by mi powiedział, prawda? Ale jego zachowanie gdy o to spytałam było dziwne. Jeszcze do tego Kyle`a odkąd powiedziałam mu prawdę nie pojawiał się na zajęciach, a na korytarzu starał się omijać mnie łukiem. Przynajmniej następnego dnia po naszej rozmowie w lesie znalazłam swoją torbę w szafce. Były w niej wszystkie moje rzeczy łącznie z zeszytem który pożyczył.  Miałam do niego wielki żal, że nie chciał ze mną rozmawiać, ale na jego miejscu pewnie zareagowałbym podobnie. Musiałam mu dać czas.
Siedziałam w domu przy stole popijając swój ulubiony sok jabłkowy i starałam się skupić na pisaniu zadania. Mam krzątała się po kuchni. Uwielbiałam pichcić. Przyglądałam się jej gdy gotowała jakiś kolejny przysmak, który musiałam przyznać pachniał znakomicie. Sky siedziała obok równie skupiona na zadaniu co ja. Co jakiś czas zerkała na mamę i oblizując wargi. Tak bardzo jak mama kochała gotować, tak bardzo Sky kochała jeść to co mama gotowała. Zaczęłam pukać ołówkiem o zeszyt zagryzając wargę. Nie lubiłam tych dni kiedy miałam blokadę pisemną. Miałam do napisania referat na zajęcia pani Gilbert, ale na mojej kartce było tylko jedno słowo. Kyle. Westchnęłam cicho i odchyliłam się na krześle.
- Claire. – głos mamy wyrwał mnie z rozmyślań na temat chłopaka o błękitnych oczach. – W przyszłym tygodniu są Twoje urodziny. – mama przysiadła na krześle obok kręcąc jakąś masę w palcach. No tak… Za tydzień urodziny moje i Alexa. Powinnam mu coś kupić. Jego prezenty zazwyczaj dla mnie były trafione w dziesiątce, a moje to czysty niewypał. Znam go tyle lat, a nie wiem nigdy co naprawdę mu kupić. Nigdy nie dał mi odczuć że prezent mu się nie podobał, ale ja i tak wiedziałam że był do bani.
- Tak… Urodziny… - powiedziałam, nigdy nie lubiłam urodzin, a tu w przyszłym tygodniu kończę 18 lat. Wejdę w tak zwany pełny wiek, cokolwiek to znaczy.
- Pomyśleliśmy z rodzicami Alexa że w weekend zrobiliśmy wam taki bal. W końcu kochanie 18 lat kończy się tylko raz. – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Nie znosiłam imprez, ale nie robi się dla mamy?
- Świetny pomysł mamo. Przyda nam się odskocznia od nauki. – powiedziałam i spojrzałam na siostrę. Spojrzała na mnie i założyła ołówek za ucho.
- Mamo, świetnie… Zaprosimy mnóstwo osób… Zamówimy catering, no i musimy iść kupić sukienki. – zaczęła wyliczać Sky, zaśmiałam się cicho. W końcu mama zaczęła z nią rozmawiać o całym przyjęciu. Mało mnie to obchodziło, więc ulotniłam się do swojego pokoju by napisać pracę na angielski.

***
Następnego dnia siedziałam w Sali do angielskiego czytając jeszcze raz pracę którą napisałam. Nie liczyłam, że Kyle się pojawi. Nigdy nie przychodził na zajęcia. Gdybym nie widywała go od czasu do czasu na przerwach zaczęłabym się martwić. Wyjrzałam przez okno i spojrzałam na jego motor. Zawsze stał w tym samym miejscu. Zaczynałam za nim cholernie tęsknić. Czułam się pusta, jakby ktoś zabrał mi duszę, a pozostawił samo ciało. Chciałam żeby ktoś mi oddał duszę, albo chociaż zwrócił przyjaciela. Tęskniłam za Alexem, a najgorsze było to, że wciąż nie mogłam się pogodzić z faktem, że Alex się we mnie zakochał. Nigdy nie dał mi odczuć że czuje do mnie coś więcej, chociaż, może? Coraz częściej myślałam nad naszym życiem, owszem Alex zawsze był nadopiekuńczy, ale myślałam, że to przez to, że jesteśmy dla siebie jak rodzeństwo.
Westchnęłam w momencie gdy w oknie zauważyłam że ktoś siada obok mnie. Odwróciłam szybko głowę. Kyle usiadł na krześle i oparł się o oparcie. Jego drobne rany po wypadku już zniknęły. Wyglądał na zmęczonego, ale mimo to wciąż był tym samym Kylem. Chciałam żeby na mnie spojrzał i coś powiedział, chciałam by mnie pocałował i porozmawiał ze mną. Jednak gdy tylko odwrócił głowę w moja stronę wbiłam wzrok w kartkę leżącą przede mną. Wiedziałam że się uśmiechnął. Przymknęłam powieki i wypuściłam powoli powietrze z ust. To było nieznośne jak na mnie działał.
                Do sali weszła pani Gilbert. Spojrzałam w jej stronę chodź wiedziałam, że chodź wiedziałam, że wciąż się na mnie patrzy. Byłam wariatką dla niego i nigdy między nami nic nie będzie. Westchnęłam i zaczęłam stukać ołówkiem po stole ze zdenerwowania.
                - Moi Drodzy, na dziś mieliście napisać pracę po tytułem „Moje uczucia”. Praca mogła być o czym kol wiek. Zanim oddacie mi prace, czy jest ktoś chętny do przeczytania? – spytała rozglądając się po Sali. W całym roku szkolnym zgłosiłam się dwa razy, ale teraz moja praca była zbyt prywatna bym się zgłosiła. Utkwiłam wzrok w dłoni. – O mamy chętnego. Zapraszam panie Collins.
                Chwila, co? Spojrzałam na wstającego Kyle`a. Ruszył na środek Sali i stanął obok pani Gilbert. Nauczycielka była bardzo zachwycona, że nowy chłopak już przy pierwszej pracy się zgłosił. Oby jego praca była dobra, inaczej będzie źle. Zagryzłam wargę, bardzo chciałam usłyszeć o uczuciach mojego błękitu, ale trochę niepokoiłam, w końcu w klasie było jeszcze 30 innych osób. Patrzyłam na niego, a on przelotnie spojrzał na mnie. Przeczesał palcami włosy i powoli zaczął.
                - Moje uczucia… Czym tak właściwie są moje uczucia? Są moim oddechem? Moim słowem czy moim śpiewem? Są zapisane w powietrza, a może w wietrze? Uczucia każdego człowieka są inne, dla kogoś uczuciem będzie to przyjaźń, dla innego uczuciem będzie jego ulubiona piosenka. Jednak co jest moim odczuciem? Zadaję sobie to pytanie od chwili gdy pierwszy raz ją ujrzałem. Stała na środku korytarzu, tak jakby była bezradna i patrzyła na mnie tak jakbym mógł ją ocalić. Tylko czy mogłem ją ocalić? W pierwszym momencie pomyślałem, że jest piękna, po prostu idealna. Potem pomyślałem że chciałbym by była ze mną. Chciałem by była blisko, bo była Moim Uczuciem. W jednej sekundzie stała się wszystkim co było dla mnie najważniejsze. Już wtedy wiedziałem, że moje uczucia będą związane tylko z nią. Ona będzie smutna, ja też, ona będzie płakać, ja też, ona będzie się śmiać, ja też, ona będzie się nudzić, ja także. To od niej będzie zależała moja przyszłość i teraźniejszość. Bez niej życie nie będzie takie samo. Ale był ktoś dla kogo też jest całym światem. I widząc ich razem, wiedziałem, że to on jest jej Uczuciem.
                Zacząłem jednak ją bliżej poznawać i nie była jego Uczuciem, była moim, a ja stałem się jej. Gdy mnie całowała przeładowywała we mnie swoje uczucia, była moim największym skarbem, który musiałem chronić. Zachowałem się jednak jak szczeniak i zraniłem moje Uczucie. Zostawiłem ją. Tylko dlaczego? Przecież wiedziałem że była prawdziwa. Nie mogła być inna. Ale kim byłem ja? Byłem nikim, dopóki jej nie spotkałem. Dopóki jej nie spotkałem nie miałem uczuć. Teraz doznaję wszystkich i mam nadzieję, że ona mi wybaczy będąc moim Uczuciem, bez którego nie umiem dalej żyć. Tylko co ja jej mogę zaoferować? Nic. Zabrała ze mnie wszystko. Moje Uczucia zastąpiła swoimi, moje serce zabrała i raczyła oddać. Dlatego mówiąc jej mój ulubiony kolor, mówię „Wierzę Ci i chcę Ci oddać siebie całego.”
                Kyle złożył kartkę i spojrzał na mnie po czym ruszył na swoje miejsce. Nie wiem kiedy zaczęłam płakać, ale łzy spływały po moich policzkach. To co powiedział było piękne, nie mógł wyrazić tego lepiej. Moje serce właśnie zaczęło mocniej bić, bo mi wierzył.  Wytarłam je wierzchem dłoni  i spojrzałam na niego gdy siadałam. Uśmiechnął się delikatnie i podał mi karteczkę na której było napisane: Po szkole koło mojego motoru. Uśmiechnęłam się delikatnie, chciał ze mną porozmawiać i to było dla mnie najważniejsze. Przeczesałam swoje włosy. Pani Gilbert uśmiechnęła się słabo, co znaczyło, że również się wzruszyła.
                - No dobrze, czy jest ktoś jeszcze chętny? – spytała nauczycielka. Korciło mnie by podnieść rękę, ale czytając swój referat inni zaczną wiązać fakty, że Kylowi chodziło o mnie. Nikt inny nie chciał się zgłosić. – Skoro nikt nie jest już chętny, to wychodząc połóżcie swoje prace na moim biurku.
                Gdy tylko zadzwonił dzwonek od razu wstałam kładąc torbę na stole i pakując swoje rzeczy nie mogłam przestać się uśmiechać. Kyle wstawał bardzo powoli więc musiałam czekać, aż się przesunie. Gdy to zrobił przeszłam obok niego, a on delikatnie musnął moją dłoń swoją. Przeszedł mnie dreszcz, ale ruszyłam dalej.
***
                Przy wyjściu ze szkoły wpadłam na Alexa. Był trochę zdziwiony widząc mnie. Jakbyśmy nie chodzili do jednej szkoły? Spojrzałam na niego i cicho westchnęłam. Ten cholerny zapach cytryn. Odchyliłam głowę w bok.
                - Cześć. – powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie.
                - Cześć. – odpowiedział i przestąpił z nogi na nogę.
                - Alex, czemu się do mnie nie odzywasz? – spytałam cicho. Bolało mnie że tak z dnia na dzień przestał ze mną rozmawiać. Spojrzał na mnie, a potem poszedł gdzieś w bok. Czemu niby Miałam nie pytać?
                - Claire… Po prostu nie pytaj więcej o Wybraną. Muszę już iść. – ominął mnie i ruszył w stronę Sali gimnastycznej. Odwróciłam się i spojrzałam na niego. Nic już nie rozumiałam i miałam tego dość. Westchnęłam i wyszłam ze szkoły idąc w stronę motoru Kyle`a.
                Już na mnie czekał. Uśmiechnęłam się delikatnie i podeszłam do niego. Podał mi kask. Będziemy gdzieś jechać, super. Założyłam go na głowę i wsiadłam na motor obejmując go w pasie. Uśmiechnęłam się sama do siebie wtulając nos w jego skórzaną kurtkę. Brakowało mi jego ciepła, jego zapachu i dotyku jego skóry. Gdy ruszyliśmy nie zwracałam uwagi dokąd jedziemy. Chciałam jak najwięcej szczegółów zapamiętać z obejmowania Kyle`a. Byliśmy jak połówki, które właśnie stawały się całością. Nie byliśmy Kylem i Claire, byliśmy jednym ciałem z dwóch osób.
                Gdy się zatrzymaliśmy podniosłam głowę i rozejrzałam się. Pokręciłam głową. Znajdowaliśmy się na tym cholernym parkingu z którego musiałam samotnie wracać. Kyle zdjął kask i zsiadł z motoru. Spojrzał na mnie czekając aż zrobię to co on. Bałam się znów wracać z tego parkingu, ale zrobiłam w końcu to co on.  Gdy postawił motor na nóżce i wsadził kluczyki do kieszeni wyciągnął swoją dłoń w moją stronę. Ujęłam jego dłoń i poczułam jak dreszcz przechodzi przez moje ciało. Pozwoliłam mu się prowadzić przez las w stronę miejsca naszego rozstania. Żołądek mi się skurczył przy czym mocno ścisnęłam dłoń Kyle. Nie chciałam jej już nigdy puszczać. Spojrzałam w stronę skąd wtedy przyszły zmory. To znów mi przypomniało o problemie Wybranej.
                Kyle odwrócił się w moją stronę i pogładził swoim kciukiem moją dłoń. Zbliżył moją dłoń do swoich ust delikatnie pocałował, najpierw w palce, potem w środek dłoni po wierzchniej stronie, potem w łokieć i sunął coraz wyżej. Po szyi i zarysie szczęki, aż dotarł do moich ust i wyszeptał przy nich jedyną rzecz którą chciałam usłyszeć: Czerwony.
***
                Gdy wreszcie się od siebie oderwaliśmy siedzieliśmy na kurtce Kyle w środku lasu, a dokładniej on siedział na kurtce, a ja na jego kolanach. Zanurzyłam palce w jego włosach i delikatnie je przeczesałam. W tym świetle wyglądały na delikatny brąz. Uśmiechnęłam się, a widząc to on odpowiedział, równie szerokim uśmiechem. Lubiłam jak się uśmiechał i kochał dołeczek w jego prawym policzku.
- Kyle, tak mi przykro, że to wszystko się wydarzyło… - wyszeptałam i założyłam dłoń za jego szyję.
- Długo o tym myślałem… Mam mnóstwo pytań. – powiedział i spojrzał gdzieś w bok. Musnęłam jego policzek.
- Pytaj. Chętnie odpowiem na każde pytanie. – szepnęłam i wtuliłam się w jego tors.
- No więc. Na początku chcę wiedzieć czy jest ktoś, bądź jeszcze prócz, jak ty to mówisz? Błękitnokrwistych? – spytał i spojrzał na mnie. Przygryzłam wargę i skinęłam głową.
- Są jeszcze Łowcy, Nocni Łowcy. Strażnicy naszego świata i waszego. Oni tropią demony i je zabijają, my mamy chronić ludzkość przed demonami. – Kyle skinął głową.
- Ich krew też jest niebieska? – na to pytanie się zaśmiałam.
- Nie. Nasza krew pochodzi od Boga, ich krew pochodzi od jednego z aniołów. Przez to nie mają Daru, który mamy my.
- Rozumiem. Czymś się różnicie? – pytał Kyle, a ja chętnie udzielałam odpowiedzi.
- Oni umierają szybciej niż my, ale o wiele później niż wy.
- To ty nie żyjesz wiecznie, czy coś takiego? – zaśmiałam się i pokręciłam głową przecząco.
- Nie jestem wampirem. Owszem starzeję się dwa razy dłużej niż ty, ale w końcu umrę, każdy w końcu umrze. – powiedziałam i wzruszyłam ramionami.
- Aha. Okay. Bronicie ludzi… A zabijacie ich czasem? – spytał Kyle przełykając gulę w gardle.
- To jest zabronione. Nie możemy zabijać ludzi, no chyba, że Wysłannik lub Posłaniec złapał jego duszę, wtedy mamy takie prawo, ale zdarza się to bardzo rzadko. – powiedziałam i przechyliłam głowę.
- Powinienem wiedzieć coś jeszcze? – spojrzał mi w oczy i położył dłoń na moim policzku.
- Nie wolno nam się wiązać z ludźmi. – wypaliłam.
- Co? Znaczy, ze to co teraz robimy jest zabronione? – spytał i pokręcił głową. Przeczesał swoje włosy palcami.
- Tak, jest. – spojrzał na mnie.
- I wiedząc to pozwoliłaś bym się w Tobie zakochał? – spytał i spojrzał na mnie twardo. Spuściłam wzrok, mogłam mu to powiedzieć wcześniej. Chwila, zaraz. Czy on właśnie powiedział, że się we mnie zakochał? Podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczu. Kochał mnie, kochał. Uśmiechnęłam się i wpiłam w jego wargi bez żadnego ostrzeżenia.
                Odwzajemnił mój pocałunek i zanurzył palce w moje włosy. Objęłam go za szyję i przyciągnęłam go jeszcze bardziej do siebie. Cholera, musiałam się akurat zakochać w śmiertelniku. Ale z nim wszystko wydawało mi się łatwiejsze. Jego wargi przywierały do moich i cały świat znikał. Byliśmy tylko my, we własnej barierze. Z każdą chwilą pogłębialiśmy pocałunek. Nie pamiętam kiedy Kyle położył mnie na swojej kurtce, a sam był na de mną. Dopiero gdy zabrakło nam powietrza na chwilę się od siebie oderwaliśmy. Oparłam swoje czoło  o jego.
- Czerwony? – spytał Kyle uśmiechając się do mnie.
- Strasznie czerwony. – odpowiedziałam śmiejąc się.
                Jego wargi powędrowały na moją szyję. Delikatnie ją odchyliłam i złapałam za rąbek jego koszulki. Podwinęłam ją i badałam jego mięśnie brzucha. Złapał gwałtownie powietrze co uznałam za pozwolenie by iść dalej. Ściągnęłam jego koszulkę, a on zaczął rozpinać moją koszulkę. Będąc w połowie odsunął się i zawisł na de mną. Sięgnęłam dłonią do jego brzucha i delikatnie powoli wędrowałam w górę. Gdy doszłam do jego piersi położyłam dłoń tam gdzie biło jego serce. Czułam przez dotyk jak przyśpieszyło, cieszyłam się że tak na niego działam. Gdy zabrałam dłoń spojrzałam na jego serce i w tym momencie moje stanęło.
                Na jego piersi znajdował się mały trójkąt. Ten sam, który mam ja i ten sam który ma Alex. Miałam swoje kółko. Patrzyłam jak unosił się gdy on oddychał. Delikatnie przejechałam jeszcze raz po nim swoim palcem. Kyle widząc to spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- To tylko znamię. – powiedział, ale zrozumiał gdy położyłam swoją dłoń jeszcze raz na jego piersi i dostrzegł to samo na niej.
- To coś więcej, Kyle. – szepnęłam patrząc na swoje znamię.

                To musiało być coś więcej. 


2 komentarze: