wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 12

Gdy wróciłam do domu od razu poszłam do siebie. I tak nikogo nie było, bo razem z Kylem odjechaliśmy z połowy lekcji, ale jakoś się tym nie przejmowałam. Siedziałam u siebie w pokoju i starałam się skupić na książce do historii pisząc referat. Czytając chyba już po raz setny tą samą stronę wciąż miałam w głowie znamię Kyle`a. Gdy tylko mu powiedziałam, że to musi być więcej wstał i założył koszulkę, pokręcił głową i zaczął mówić.
                - Nie, nie, nie. To że mamy to samo znamię nic nie znaczy. – powiedział i przeczesał swoją blond czuprynę. Pokręciłam głową i usiadłam patrząc na niego.
                - A jak wytłumaczysz, że Alex też taki ma? – spytałam i pokręciłam delikatnie głową. Nic nie rozumiałam, zawsze myślałam, że tylko ja i Alex mieliśmy takie samo znamię. Westchnęłam.            
                - Alex też je ma? – spytał Kyle i zmarszczył brwi. Skinęłam głową. – W waszym świecie to może coś znaczyć? – spytał i przykucnął naprzeciwko mnie.
                - Nie mam pojęcia, Kyle. I coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że ja nie znam swojego świata. – szepnęłam i przeczesałam swoje włosy. – A jeśli za tym kryje się coś jeszcze? A jeśli to ma znaczenie? Jeśli moja rodzina jest w niebezpieczeństwie? – zaczęłam histeryzować i patrzeć wszędzie byle nie na niego. Zacisnęłam powieki bym się nie rozpłakała.
                Kyle złapał moje nadgarstki i przyciągnął. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. Pokręciłam delikatnie głową, a on mnie przytulił. Objęłam go za szyję wtulając się w jego ciepłe ciało. Ciało, które teraz było moje. Pogłaskał moje włosy, ten jeden gest był taki kojący.
                -Nic się nie będzie Twojej rodzinie.  – wyszeptał i musnął czubek mojej głowy.
                - A skąd wiesz? Mama jest taka bezbronna odkąd urodziła Sky. Musi harować by na nas zarobić, zamiast żyć normalnie. Jak błękitno krwisty. A Sky? Może i jest drobna, ale wciąż to tylko dziecko. – mówiłam, aż Kyle odsunął mnie od siebie i po prostu pocałował.
                Jego pocałunek był jeszcze bardziej kojący. W tym momencie nie liczyło się nic więcej prócz nas. Nikt, ani nic. Byliśmy tylko my. Tak bardzo chciałam być normalną dziewczyną i być z nim jak należy. Westchnęłam cicho w jego wargi, na co delikatnie się uśmiechnęłam.
                Powinniśmy wracać. – powiedziałam opierając swoje czoło o jego. Kyle skinął głową i pomógł mi wstać.
I tak oto ja, Claire siedzę sama w domu nad książka do historii i gładząc swoje znamię. To nie może być przypadek, to na pewno coś znaczy. I to nie jest przypadek, że Alex też je ma. I on coś wiedział. Musiał wiedzieć, po tym jak tak szybko zniknął gdy spytałam o Wybraną. No właśnie, i kim jest ta Wybrana? Pytałam nawet o to mamę i po raz pierwszy przestała robić to co robi. Nie odwróciła się jednak do mnie tylko wciąż stała tyłem, a ja czekałam. Wiedziałam, że ona wie. Jednak po chwilę pokręciła głową i powiedziała:
- Claire, skąd mam wiedzieć? Może to tytuł jakiegoś filmu? – powiedziała i znów wróciła do swojej pracy. Nawet zaczęła podśpiewywać bym nie mogła dalej drążyć tematu.
Jedyne co mogę zrobić to siedzieć i zamartwiać się? Jeszcze nie wiedziałam jak, ale dowiem się wszystkiego. W końcu znajdę sposób.
***
W końcu z braku roboty postanowiłam zrobić obiad. Mama ucieszyła się z tego, bo wreszcie mogła odpocząć i posiedzieć trochę ze Sky. Sky dzisiaj była w dziwnym humorze i pobycie z mamą dobrze jej zrobi, siostrę ma w końcu codziennie. Przyrządzałam co prawda spaghetti, ale to zawsze zalicza się jako pomoc. W końcu pyszny makaron nałożyłam nam na talerze i polałam sosem, posypałam parmezanem i podałam do stołu. Pachniało pięknie i miałam że będzie też tak smakować.
Po zjedzonym obiedzie siedziałyśmy na kanapie oglądając jakiś program o koniach. Mama siedziała po środku, śmiejąc się, że powinna się zacząć przyzwyczajać do takich leniwych dni. I miała rację, ale dostrzegłam to dopiero teraz. Mama tyle dla nas robiła, a nie oczekiwała nic w zamian, nawet, że zrobimy za nią obiad. Od dziś częściej będę jej pomagać w pracach domowych i jakoś nakłonię do tego Sky.
- Naprawdę nie ma nic innego? – spytała Sky cicho wzdychając. Mama spojrzała na nią marszcząc brwi.
- Przecież lubiłaś konie, Sky. – powiedziała mama dotykając jej włosów, na co ona oczywiście się uchyliła. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- No właśnie mamo, lubiłam. – powiedziała zakładając ręce na piersi. Boże, co za niewychowane dziecko.
- Sky… - powiedziałam piorunując ją wzrokiem. Mama dotknęła mojej dłoni i pokręciła głową.
- W porządku, Claire. – uśmiechnęła się delikatnie, ale wiedziałam że to ją zabolało, a Sky mogła być trochę bardziej milsza.
Westchnęłam cicho i w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. Wszystkie spojrzałyśmy w tamtą stronę, a potem po siebie. Wzruszyłyśmy ramionami i Sky wstała pierwsza by otworzyć. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Przywitała gości i zaprosiła do salonu. Razem z mamą wstałyśmy, ale tego się nie spodziewałam. Do pokoju weszło trzech mężczyzn ubrany w błękitne szaty z kapturem. Przełknęłam ślinę. Czy wiedzieli? Wiedzieli o mnie i Kyle`u? Musieli wiedzieć, w innym wypadku co by u mnie w domu, bez zapowiedzi robiła Rada?
Razem z mamą skłoniłyśmy głowy. Radę tworzyli najstarsi mężczyźni z naszej rasy. Spojrzałam na nich po chwili przełykając ślinę. Spojrzeli na nas, ale ostatecznie ich wzrok spoczął na mnie. O kurczę. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Claire Melanie Lancaster. – powiedział ten stojący na środku i wyciągnął w moją stronę swoje dłonie. Ujęłam jedną, a on przykrył moją dłoń swoją. – Ja jestem Vladimir,a to Lucian i Paul. – powiedział wskazują na dwóch pozostałych Radnych. Skinęłam głową.
- Claire, moja mama Sarah i siostra Sky. – powiedziałam, na co Vladimir tylko się uśmiechnął.
- Dobrze znamy Twoją rodzinę. – powiedział spoglądając na moją matkę, a potem siostrę. Puścił moje dłoni i uśmiechnął się delikatnie.
- Vladimirze, co Cię sprowadza do nas? – spytała mama uśmiechając się.
- Nie co, a kto. – odpowiedział spoglądając na mnie. O kurka. – Claire. – posłał mi ciepły uśmiech.
- Ja? – spytałam marszcząc brwi. Nie, nie, nie. Nie mogli wiedzieć.
                - Tak ty. Słyszeliśmy o balu urodzinowym Twoim i Alexa. Państwo Stark postanowili nas zaprosić, więc jesteśmy. – wyjaśnił.
- Ale bal jest za dwa dni. –wtrąciłam, na co on się uśmiechnął. Ciągle się uśmiechał.
                - Postanowiliśmy przybyć wcześniej i złożyć wam życzenia. – tym razem powiedział Paul. Spojrzałam na niego.
- Właśnie. Ale mamy do Ciebie pytanie. – tym razem wtrącił Lucian.
- Do mnie? – spytałam zdziwiona.
- Tak. Bo widzisz wszyscy Twoi znajomi odkryli swe Dary. A ty, Claire? – spojrzałam na nich, no tak Alex już znał swój Dar, zresztą tak samo jak Lucy i pewnie reszta osób. Westchnęłam cicho.
- Nie, nie mam. – powiedziałam i zagryzłam policzek od środka.
- No cóż. W takim razie Claire, mamy nadzieję, że wkrótce ją poznasz. – powiedział Vladimir wyciągając do mnie swoje dłonie. Znowu ujęłam jedną, a on położył na niej drugą. Uśmiechnęłam się, a gdy mnie puszczał całkiem przypadkiem otarł swoim palcem o moje znamię. – Do zobaczenia na balu, Claire.

Co to było? On dotknął mojego znamienia. To faktycznie musiało być coś więcej.

4 komentarze:

  1. Cudownie! Nie mogę doczekać się balu <3 Kiedy dodasz następny? Zapraszam na mojego bloga: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/ Dopiero zaczynam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz, ale ostatnio nie miałam czasu tu zaglądać. Kolejny rozdział jest gotowy, a w nim rozpoczęcie balu. :) Bardzo chętnie zajrzę na Twojego bloga. :)

      Usuń
  2. Mam przyjemność powiadomić cię, że zostałaś nominowana do nagrody Liebster Blog Award! Więcej informacji tu: http://magiaprzeznaczenia.blogspot.com/2015/06/liebster-blog-award.html

    OdpowiedzUsuń