poniedziałek, 18 maja 2015

Rozdział 10


Kyle zaczął się śmiać, a ja tylko na niego patrzyłam. Każda normalna osoba pewnie by uznała mnie za nieźle szurniętą. W końcu musiałabym powiedzieć mu prawdę, ale chciałam z tym poczekać. I po co biegłam w las? Co chciałam tym osiągnąć? Po prostu poszłam za odczuciem, ale jak tak szybko znalazł się tu Alex? Kyle wreszcie się uspokoił i spojrzał na mnie wciąż się głupio uśmiechając.
- Nieźle mnie wkręciłaś, Claire.- powiedział Kyle. Patrzyłam na niego nic nie mówiąc. Opuściłam wzrok. – Bo żartujesz, nie? – spytał i podszedł do mnie. Podniósł moją twarz za podbródek. Pokręciłam głową i odsunęłam się.
- Kyle, powiem Ci wszystko, ale nie możesz mi przerywać. – odsunęłam się i wypuściłam powietrze z ust. – Dawno temu Bóg tworzył człowieka. Stworzył go z piachu, prochu. Ludzie byli dobrzy, ciągle posłuszni, dopóki jeden z aniołów nie zobaczył, ze człowiekiem można sterować, można zasiać w jego umyśle ziarno niezgody. Widząc jak ludzie zaczęli być nieufni, nieuczciwi i bez duszni, poczuł się wyzwolony tym co zrobił. Dlatego wziął z Nieba wszystkich swych zwolenników chcąc siać niezgodę na świecie, jednak niektórzy stawali się oporni. Bóg widząc to wygnał ich wszystkich. Stali się oni naszym cieniem. Chodzą za ludźmi szukając tych którzy są dobrzy, by skierować ich na złą drogę, a nawet ich zabijają, by dołączyli do ich zastępów. –mówiłam i spojrzałam na Kyle`a. Patrzył na mnie podejrzliwie, ale nic nie mówił. Przeczesałam swoje włosy. – Bóg widząc, że coraz większa liczba ludzi jest zła, te wszystkie wojny, zdrady… Nie mógł tego znieść i stworzył kolejną osobę. Przypominała ona człowieka, jednak była inna, Bóg do popiołu dodał kroplę swej krwi. Przez co w ich żyłach płynęła błękitna krew. – powiedziałam wskazując na kurtkę, gdzie była plama z mojej krwi. – Nasz naród nazwany został Błękitnokrwistymi, szkolimy się, żyjemy wokół ludzi, by chronić ich przed cieniem. Zabijamy ich odsyłając w nicość. – podeszłam do Kyle`a i stanęłam na przeciwko niego.  Wyprostowałam się podnosząc podbródek do góry. Zagryzłam wargę, nigdy nie sądziłam, że komuś to powiem. – Jestem Błękitnokrwista i jest tu po to by chronić Cię przed złem. – powiedziałam wstrzymując oddech.
Kyle pokręcił głową. Uśmiechnął się, ale zaraz jego uśmiech zniknął i  patrzył na mnie jak na dziwoląga. Nie, nie, nie mógł tak na mnie patrzeć, nie chciałam by tak na mnie patrzył. Chciałam by był Kylem, tym który był miły, kochany i który patrzył na mnie w ten sposób jakby wokół nie było nic innego.  Chciałam znów znaleźć się w jego ramionach i zapomnieć o wszystkim. Gdy tylko zrobiłam krok w jego stronę, on się odsunął. Poczułam ukłucie w serce i pokręciłam głową. Wyciągnęłam do niego ręce, ale on jeszcze bardziej się odsunął. Byłam tak bardzo rozdarta. Nie powinnam mu była mówić, powinnam była zostawić to dla siebie.
- Kyle… - wyszeptałam i opuściłam dłonie. – Kyle wiesz że to prawda. Na kurtce jest moja krew, bo jest Błękitna. – powiedziałam pokazując na kurtkę leżącą na ziemi.
- Jeśli to kawał to nie śmieszny. – powiedział Kyle przeczesując swoje włosy. Spojrzałam na swoją dłoń. Wciąż miałam nóż. Delikatnie nacięłam skórę na palcu i pokazałam mu kropelki krwi. Pokręcił głową i cofnął się jeszcze bardziej. Spojrzał na mnie i wtedy moje serce pękło. Wyraz jego wzroku mówił zbyt dużo, gardził mną. – Jesteś na coś chora, tak? – spytał uśmiechając się delikatnie, ale ja byłam poważna. Widząc moją minę spoważniał. Spojrzał w bok jakby szukał jakiegoś ratunku, wsparcia. – Muszę to przemyśleć.
I odszedł. Tak po prostu. Odwrócił się i ruszył przez las w stronę parkingu, gdzie był jego motor. Przymknęłam powieki i pozwoliłam swoim łzom płynąć po policzku. Chciałam krzyczeć, ale każdy dźwięk zatrzymywał się w moim gardle i nie chciał przejść dalej. Rozpadłam się, znowu i znowu przez Kyle`a. Zostawił mnie, odszedł. Tak po prostu. Dowiedział się o mnie najgorszego, ale taka była prawda. Taka byłam i nie mogłam tego zmienić chodź bym chciała. Opadłam na kolana i pozwala płaczu przerodzić się w szloch. I co będzie dalej? Czy Kyle zrozumie? Czy uzna mnie za wariatkę? A jeśli opowie o tym komuś? O nie… Co ja zrobiłam? Naraziłam się na najgorsze, i co z tego miałam? Straciłam Kyle`a, Alexa i pewnie nie jedną osobę. 

***
Nie wiele pamiętam z podróży na pieszo do domu. Byłam na totalnym odludziu i wracałam 4 godziny. Nogi mnie piekły i miałam już na nich odciski. Kyle miał moją torbę więc będę musiała go jutro rano znaleźć i ją odzyskać. Byłam też spragniona, mój płacz wylał ze mnie całą wodę i teraz tylko to było mi potrzebne do szczęście. No i jeszcze nie doszły pierwszy chłopak, ale bez tego musze nauczyć się żyć. Jak teraz mam siedzieć obok niego na zajęciach? Cholera mogłam wymyśleć coś na poczekaniu, a to powiedzieć mu później. Jednak chciałam by wiedział, chciałam by akceptował mnie taką jaką jestem, a nie tylko tym co mu daję, by nie łamać reguł. Pod domem wysłałam SMS Alexowi by do mnie przyszedł.
Weszłam do swojego domu i zdjęłam buty. Ależ ulga.  Odetchnęłam i z kuchni wzięłam szklankę i nalałam sobie wody. Wybiłam jedną, drugą i trzecią, czwarta wzięłam ze sobą. Na zlewem obmyłam twarz, oczy mnie paliły od płaczu. Zimna woda podziałała kojąco. Sky wstała z kanapy i podeszła do mnie opierając się o blat kuchenny. Zakręciłam wodę i z spojrzałam na nią. Zaśmiała się cicho i wytarła z mojego czubka nosa kropelkę wody. Wymusiłam delikatny uśmiech dla swojej siostry.
- Claire, mama się o Ciebie martwiła, ale poszła do pracy. Masz zadzwonić. – poinformowała uśmiechając się.
- Jasne. – powiedziałam i przetarłam dłonią twarz.
- Co się stało? – spytała i oparła głowę  o moje ramię. Robiła tak od małego gdy byłam smutna. Położyłam głowe na jej.
- Popełniłam błąd, Sky. Ale sama muszę sobie z nim poradzić. – pocałowałam ją w czubek głowy. – Idę do siebie odpocząć. – wzięłam szklankę i poszłam do siebie. Weszłam do pokoju i postawiłam szklankę na biurku po czym rzuciłam się na łóżko.
Przymknęłam powieki i zasnęłam. Byłam tak zmęczona, że powieki same mi się zamknęły. Skuliłam się na łóżku. Śnił mi się koszmar. Stałam na wzgórzu skąd obserwowałam wojnę, bitwę między Kylem, a Alexem. W środku chciałam krzyczeć by przestali, ale nie mogłam się odzywać. Uśmiechnęłam się do nich. Nie zależało mi na tym który zginie, chciałam by się pozabijali. Obaj, nawzajem. Walka była zażarta, a ja wszystko obserwowałam. Alex był lepiej wyszkolony od Kyle`a więc ten po chwili padł na kolana. Do jego piersi Alex przyłożył miecz i uśmiechnął się przebijając go. Ale to nie Alex go przebił, to ja. Zabiłam Kyle`a i miałam na rękach jego krew. Obudziłam się gdy Kyle wypowiadał ostatnie słowo, moje imię.
Opatulona byłam znajomym zapachem delikatnych cytryn. Westchnęłam cicho. Odwróciłam się w ramionach Alexa. Nie spał. Uśmiechnął się widząc, że się obudziłam. Położyłam się na jego piersi, a on delikatnie gładził mój bok.
- Dzień dobry, Śpiąca Królewno. – powiedział i zaczesał kosmyk mych włosów za ucho.
- Alex. – wyszeptałam, ale nie wiedziałam co mogę mu powiedzieć. Jak przeprosić? Chciałam by dalej był moim przyjacielem.
- Ci… Nic nie mów. – mówiąc to musnął moje włosy. Jak on tak mógł? Zraniłam go, a on nadal był tu dla mnie. W jednym momencie zapomniałam o całym bólu jaki mu zadawałam. Ale miałam do niego kilka pytań.
                - Ale… Alex… Byłeś w lesie? – spytałam, nie wiedząc już do końca co się stało. Na pewno Alex nas widział i z Kylem pojechałam na parking, usłyszałam hałas i spotkałam dwóch Posłańców, no i krew na mojej kurtce, no i odchodzący Kyle.
                - Byłem, Claire. – odpowiedział Alex. Wsparłam się na łokciu i spojrzała na niego. Westchnął cicho. – Kilka dni temu odkryłem swój dar. Umiem się przenosić z miejsca w miejsce. – wyjaśnił. Uśmiechnęłam się do niego i musnęłam jego policzek.
- To cudownie. Czemu mi nie powiedziałeś wcześniej? – spytałam i szturchnęłam go w żebra. Tęskniłam za tym. Beztroska rozmowa z najlepszym przyjacielem. To podobno pomaga też na złamane serce, a ja przy Alexie czułam sie bardzo dobrze. 
- Jakoś się nie złożyło. – przyciągnął mnie do siebie, tak że moje włosy opadały mu na twarz.
- Alex, jesteś moim najlepszym przyjacielem. – wyszeptałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Westchnął.
- Wiem, Claire. Tylko przyjacielem, ale poczekam na Ciebie tyle ile będzie trzeba. Każdy musi przejść przez fatalną miłość by dojść do tej prawdziwej, ale ja tu jestem. I zawsze będę. – pogładził mnie dłonią po policzku. Przymknęłam powieki.
- No chyba każdy musi przez to przejść. – powiedziałam i odsunęłam się siadając po turecku. Alex wstał i pocałował mnie w czoło.
- Muszę lecieć. A tak w ogólę to jak spałaś spojrzałem na Twoje ramię, nie masz żadnej rany… - powiedział, a ja odruchowo spojrzałam na ramię. Zagryzłam wargę i wzruszyłam ramionami.
- Może to mój dar. – zaśmiałam się cicho. Alex założył bluzę.
- Uważaj Claire, jak będziesz się kąpać. Wiesz w każdym momencie mogę pojawić się w Twojej łazience. – puścił mi oczko, a ja cicho się zaśmiałam.
Nagle przypomniał mi się Posłaniec i jego słowa, spojrzałam na mojego przyjaciela i wstałam stając obok niego.
- Alex… Mogę się Ciebie o coś spytać? – spytałam na co on skinął głową. -  Kto to Wybrana? – spytałam, bo przecież tak zostałam nazwana. Alex się wycofał i spojrzał na mnie poważnie. Zagryzł wargę. On coś wiedział.
- Muszę lecieć Claire. Pogadamy później. -  i już go nie było. Po prostu się rozpłynął.

Wcale mi się nie podoba jego dar. Znów zostałam z milionem pytań i żadnej odpowiedzi. A jakie jest na to lekarstwo? Gorąca czekolada i film z siostrą. 


1 komentarz: