czwartek, 7 maja 2015

Rozdział 7

Odsunęliśmy się od siebie dopiero wtedy gdy musieliśmy złapać oddech. Oddychałam gwałtownie starając się łapać z powietrza jego zapach. Otworzyłam powieki i spojrzałam mu prosto w oczy. Przyglądał mi się tak intensywnie, że zadrżałam. Zostałam porwana przez fale oceanu i wyrzucona na plażę. Dotknęłam delikatnie jego policzka. Był delikatny, chodź czułam delikatne zadrapania po wypadku. Uśmiechnął się i jeszcze raz musnął moje wargi. Odsunął głowę i wyplątał dłoń z moich włosów. Przymknął powieki jakby wewnętrznie walczył sam ze sobą. Ale dlaczego? To ja od wczoraj się zastanawiam czy powinnam mieszać się w związek z nim, a teraz to on walczy sam ze sobą.
- Claire… - wyszeptał moje imię tak chłodno, że aż się odsunęłam. – Jestem zmęczony odejdź. – powiedział i spojrzał na mnie surowym wzrokiem.
Ale że co? Przed chwilą całowaliśmy się jakby świat miał się skończyć, a on mi mówi, że mam odejść? Nasza iskierka właśnie przygasła. Poczułam jakby ktoś wbijał mi jednocześnie milion szpilek prosto w serce. Pokręciłam głową i spojrzałam mu w oczy.
- Dlaczego? – wyszeptałam, chodź głos mi się załamywał. Łzy napłynęły mi do oczu, ale je powstrzymywałam.
- Bo chcę odpocząć.
- Kłamiesz, Kyle. – powiedziałam i odwróciłam się na pięcie podchodząc do drzwi. Moja dłoń spoczęła na klamce i wtedy coś mi się przypomniało. – Gratulowałeś mi… Dlaczego? – spytałam odwracając się.
- Nie wiesz? Chłopaka. – nic już nie rozumiałam nie miałam chłopaka.
- Nie mam chłopaka. – powiedziałam starając się ułożyć jego słowa w całość. Kyle zaśmiał się cicho, ale zaraz przestał krzywiąc się. Pewnie jego żebra mu na to jeszcze nie pozwalały.
- Masz, Claire. Sam słyszałem jak Alex mówił że wczoraj i dziś rano się całowaliście. I że spałaś z nim w nocy. – powiedział to z takim chłodem, że poczułam go na ramionach, a miałam kurtkę. Zakryłam dłonią usta. I jak ja miałam to wyjaśnić? Chyba Cię kocham, ale czuję też coś do najlepszego przyjaciela. To nie brzmi dobrze.
- Kyle… - wyszeptałam, chodź to była prawda. Nie mogłam zaprzeczyć słowom które powiedział. – To nic nie znaczyło. Po prostu zasnęliśmy obok siebie. Znamy się od urodzenia i czasem tak robimy. –powiedziałam, bo to jedyna prawda, którą mogę się bronić.
- Ale spał obok Ciebie. A pocałunek odwzajemniłaś, to zawsze coś znaczy.  – powiedziałam i odwrócił głowę ode mnie. – Wyjdź stąd, Claire.
                Skinęłam głową, chodź on tego nie widział. Otworzyłam drzwi i stanęłam za nimi odwracając się. Mama często opowiadała mi różne historie o księżniczkach, czarownicach, smokach i księciach. A ja lubiłam wymyślać swoje historie, ale przypomniała mi się pewne opowieść o dziewczynie, która kochała kilka osób, a że nie mogła mówić, przekazywała im uczucia podczas pocałunku. Nawet nie wiem gdzie mama słyszała tą historię.
- Masz rację. Ale Ciebie znam od wczoraj, o ile można to nazwać znajomością. Nawet nie wiem jak lubisz kolor. A jego znam od małego, wiem o nim wszystko. A on wie wszystko o mnie. I owszem odwzajemniłam pocałunek, ale jest kilka rodzajów pocałunku. Rodzicielski, siostrzany, braterski, rodzinny, przyjacielski i ten najważniejszy. Ukochanej osoby. Pocałunek z Alexem był całkiem innym, Kyle. Wiem co czułeś gdy się całowaliśmy. I to były fajerwerki, a nie tylko uczucie poczucia potrzeby. – nie wiedziałam czy zrozumie, więc zrobiłam to co mogłam. Odwróciłam się odchodząc, zamykając drzwi usłyszałam jego odpowiedź.
- Czerwony.

***
                Siedziałam ze Sky na kanapie w salonie i oglądałyśmy kolejny durny teleturniej. Sky trzymała w dłoniach miskę z popcornem i oczywiście nie pozwalała mi się poczęstować. Ta siostrzana miłość. Gdy była mała, często oglądałam z nią bajki, jednak ona i tak bardziej interesowała się bronią. Gdy miała 5 lat Alex przyniósł do mnie pistolet na kuleczki. Oczywiście jego rodzice przykładali wielką wagę, by zaczął się on uczyć walki od najmłodszych lat. Moja mama w ogóle się tym nie przejmowała, pozwoliła nam na normalne dzieciństwo, za co będę jej wdzięczna do końca życia. Alex był tak dumny ze swojej nowej zabawki, że ledwo pozwolił mi ją dotknąć. Sky, też chciała zobaczyć pistolet, ale kategorycznie jej zabroniłam. Jednak jej słodka mina działała na Alexa i w końcu pęknął. Sky wtedy jedynie obserwowała, nawet nie zauważyliśmy kiedy wycelowała i rozbiła kuleczką wazon. Jak na 5-latkę powinna zacząć płakać, a ona tylko zaczęła się śmiać. Patrzyłam na nią i wtedy to zrozumiałam. Moja mała siostrzyczka w walce dorówna Alexowi i to bez dobrego treningu.
                I tak się stało. Sky była chuda, ale i tak walczyła tak dobrze, jak mój przyjaciel. Wreszcie spojrzała na mnie mrużąc swoje oczy.
- Czemu się tak na mnie patrzysz? – spytała przełykając garść popcornu. Wzruszyłam ramionami.
- Myślę jak szybko urosłaś. – odpowiedziałam dotykając delikatnie jej kucyka zawiązanego na włosach. Oczywiście od razu zabrała głowę.
- Bo mnie rozczeszesz. – krzyknęła, na co ja się zaśmiałam. Spojrzała na mnie piorunując mnie wzrokiem. – Na Twoim miejscu bym się nie śmiała. W końcu Alex się znudzi za uganianiem za Twoimi uczuciami.
                Wyprostowałam się i spojrzałam na nią pytająco. Nie do końca rozumiałam. Czemu Alex miałby się uganiać za mną? Przecież był w kilku związkach. Sky włożyła sobie no ust kolejną garść popcornu i uśmiechnęła się. Czyżby widziała i wiedziała więcej niż mi się zdaje?
- No co siostrzyczko? Nigdy tego nie zauważyłaś? Alex Cię kocha, nie jak przyjaciółkę. Powinnaś czasem wyjść i popatrzeć z boku jak na Ciebie patrzy albo jak bardzo jest gotów Cię bronić.
- Jesteśmy…
- Przyjaciółmi.  – dokończyła Sky za mnie równocześnie przewracając oczami. – Zawsze ta sama wymówka, Claire. Ale spójrz na to z mojego punktu widzenia. Gdy jesteście razem, albo chociaż w tym samym pomieszczeniu on zawsze szuka Cię wzrokiem, a gdy na niego spojrzysz odwraca wzrok uśmiechając się. Ty też coś do niego czujesz, zawsze jak podchodzi do niego jakaś dziewczyna zakładasz ręce na piersi i odrzucasz włosy do tyłu. – Naprawdę tak robiłam? Nigdy nie zwracałam na to uwagi. Pokręciłam głowę i chciałam coś powiedzieć ale ona uniosła dłoń. – Możesz mówić co chcesz, ale taka jest prawda. Jeśli chcesz wmawiaj sobie, że jest inaczej. A teraz daj mi skończyć program.
                Zamrugałam kilka razy układając sobie w głowie to co mi powiedziała. Alex mnie kochał, ale w takim razie czemu mi tego nie powiedział? Czemu był z innymi i nigdy nie szczędził mi szczegółów swoich związków? Wstałam z kanapy i ruszyłam do swojego pokoju. Chciałam to wszystko przemyśleć. Miałam tyle pytań, na które mogłam odpowiedzieć sobie tylko ja.
                Wiedziałam, że czuję coś ważnego do Kyle`a i wcale mi to nie przeszkadza. Mimo to muszę pamiętać o zasadach, jeśli chcę żyć na tym świecie. Wiedziałam też, że Alex nie jest mi obojętny, ale może bałam się utracić przyjaciela. W końcu zawsze byliśmy nierozłączni, a ja musiałam zacząć się dzielić. Nie podobało mi się to. Sky mówi, że mnie kocha, ale czemu jest z innymi i wcale tego nie ukrywa? Zamyślona weszłam do pokoju, ale coś było nie tak. Wyczuwałam delikatną woń cytryn. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na Alexa siedzącego na moim łóżku.
- Alex. – wyszeptałam, a on podniósł wzrok na mnie. Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Delikatnie przeczesał kosmyk moich włosów.
- Claire. – powiedział i zabrał po chwili dłoń. – Co z nim?
- Dobrze, jest połamany, ale wyjdzie z tego. – powiedziałam i objęłam się dłońmi. Alex włożył dłonie w kieszenie.
- To dobrze. – powiedział zmieszany.
- Co tu robisz? – spytałam cicho. W słabym świetle widziałam delikatnego siniaka pod jego okiem, pewnie to przez wczorajszą bitwę.
- Chciałem z Toba porozmawiać. – odpowiedział i przeczesał palcami swoje włosy.
- Jeśli chcesz mi powiedzieć, że powinnam się trzymać od niego z daleko, to nic tym nie wskórasz, mam prawo do własnych decyzji. – zaczęłam i założyłam dłonie na piersi. Nie chciałam być podatna na jego urok, a tylko tak mogłam się przed nim schronić.
- Nie będę Cię do tego namawiał, ale Claire… Wiesz co się stanie jeśli to zajdzie za daleko? Co się stanie z nim? – o cholera… On miał rację. Myślałam tylko o kłopotach które by mnie spotkały, ale on był człowiekiem, jego mogli nawet zabić za związek z Błękitnokrwistym. W takich wypadkach Rada była bezwzględna. Pokręciłam tylko głową. – No widzisz, Lancaster. Nigdy nie myślisz o ważnych szczegółach. – powiedział z tym swoim uroczym uśmiechem.
- Całowaliśmy się. – wypaliłam na co Alex się wyprostował i wypuścił powoli powietrze. To był przyjaciel zawsze mu wszystko mówiłam.
- Podobało Ci się? – spytał przez zęby. Bałam się odpowiedzieć.
- Ale…
- Podobało Ci się? – ponowił pytanie i zrobił krok w moją stronę. Był o mnie o głowę wyższy, więc poczułam się bardzo mała. Byłam Lancaster i nigdy nie dawałam za wygraną…
- Tak. – odpowiedziałam i podniosłam głowę patrząc mu prosto w oczy.
                Uśmiechnął się do mnie. Czyżby był z tego dumny? Patrzyliśmy sobie prosto w oczy, a on się nachylił czułam jego delikatny zapach. Jego dłoń delikatnie gładziła mój policzek, a drugą objął mnie talii przyciągając mnie do siebie. Staliśmy dotykając się delikatnie. Czułam jego dłoń wędrującą po moim biodrze i plecach.
- Ty chyba nie wiesz co to prawdziwy pocałunek. – wyszeptał tuż przy moich wargach. Nie mogłam zaprzeczyć, bo jego wargi spoczęły na moich.
                Był to delikatny pocałunek, ale z każdą chwilą stawał się coraz głębszy i dziki. Cholera, znów odwzajemniłam jego pocałunek. Chciałam go odepchnąć, ale zamiast tego zatopiłam dłonie w jego włosach. Alex podniósł mnie oplątując moimi nogami swoje uda. Jego wargi przeszły na moją szyję, a moje ciało odpowiedziało samo przechylając ją na bok. Alex położył mnie na łóżku, a sam zawisł nade mną podpierając się dłońmi przy mojej głowie. Pocałował mnie ponownie, jakbyśmy tego nigdy nie robili, jakbym była dla niego jedyna na świecie. Mimo, że moje ciało samo odpowiadało na jego prowadzenie, coś było nie tak. Nie było iskry, a delikatna iskierka, która nie umiała wybuchnąć.
                Zamknęłam oczy podczas gdy Alex muskał mój policzek i szyję. Wtedy ujrzałam błękit jego oczu. Tą głębię, ale to nie były oczy Alexa, a Kyle`a. Ich błękit, jego usta, które smakowały mi najlepiej na świecie. Otworzyłam oczy, ale to Alex pochylał się nade mną. Jego dłoń gładziła mój bok.
- Alex… - wyszeptałam. Podniósł głowę szczerząc się jak dziecko. – Wyjdź. – powiedziałam patrząc mu w oczy.
                Pokręcił głową, jakby nie rozumiał. Wstał, a ja podparłam się na ramionach, a po chwili usiadłam poprawiając swoje włosy. Alex patrzył na mnie, ale ja na niego nie. Było mi głupio, że na to pozwoliłam. Podczas tego pocałunku nie czułam nic w środku, jedynie moje ciało odpowiadało, ale nie dusza.
- Dobranoc, Claire. – powiedział i po prostu wyszedł z mojego pokoju przez okno. Poczułam powiem zimnego powietrza na skórze.

                Minęły dwa dni, a ja zdążyłam się zakochać i stracić przyjaciela. Opadłam na łóżko wtulając się w poduszkę, ale wciąż czułam cholerny zapach cytryn, który zabrał mnie w otchłań ciemności zanim zdążyłam się rozpłakać.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz