poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 5


                Obudziły mnie promienie słoneczne wlewające się przez zasłony do pokoju. Leniwie otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. W pokoju nadal czułam wanilie zmieszaną z cytryną. Alexa już nie było, pewnie wcześnie rano wyszedł, mimo to czułam pod dłonią jego ciepło pozostawione na pościeli. Przymknęłam powieki przypominając sobie jak musnął moje usta. Pamiętałam ten delikatny dreszcz kiedy jego wargi dotknęły moich, z drugiej strony ten sam dreszcz czułam gdy Kyle musnął mój policzek. Dopóki nie pojawił się w naszej szkole, miałam mniej problemów, a jest tam od jednego dnia. Wcześniej się nie zastanawiałam co dokładnie czuję do Alexa. Owszem byłam o niego zazdrosna, ale nigdy wcześniej nie musiałam się dzielić przyjacielem.
                Westchnęłam cicho i wstałam wsuwając swoje stopy w kapcie. Poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w krótkie jeansy i koszulkę. Założyłam swoje ulubione trampki i zabrałam swoją torbę schodząc na dół. Już na schodach czułam ten delikatny zapach naleśników i syropu klonowego. Mniam, na samą myśl w brzuchu mi zaburczało. Weszłam do kuchni. Mama miała związane włosy i smażyła naleśnik za naleśnikiem. Wyglądała tak młodo, a Sky była jej idealną kopią z młodości. Tylko ja nie pasowałam do tej rodziny. Byłam od nich całkiem różna. Miałam długie brązowe włosy, wpadające często w czerń. Moje oczy były brązowe, a nie jak ich zielone.
                Sky siedziała przy stole jedząc naleśnika. Podeszłam do niej głaszcząc jej głowę, na co ona strząsnęła moją rękę. Zaśmiałam się cicho i usiadłam obok.
- Dzień dobry. – powiedziała mama uśmiechając się do mnie.
- Dzień dobry. – odpowiedziałam. Nałożyłam sobie jednego naleśnika na talerz i nalałam soku.
- Co nowego w szkole? – spytała mama.
- Claire ma nowego kolegę w klasie. Przystojniak i do tego ją wczoraj podwiózł… - Sky zaczęła nadawać. Spojrzałam na nią ostro przy czym ona umilkła. – U mnie wszystko w porządku.
                Spojrzałam na mamę, która przyglądała mi się z uwagą. Mam przechlapane. Mama wyglądała na wściekłą i pewnie się nasłucham. Sky spojrzała na mamę i od razu wstała od stołu.
- Spieszę się do szkoły- powiedziała i po chwili już nie było.
                Ja skupiłam się na naleśniku starając się  nie patrzeć na mamę. Słyszałam za to jak siada obok. Upiłam łyk soku i wtedy na nią spojrzała. Patrzyła wprost na mnie delikatnie kręcąc głowa.
- Dlaczego Cię podwiózł? – spytała od razu. Zagryzłam wargę szukając odpowiednich słów.
-   Bo Alex został wezwany na bitwe. – odpowiedziałam. W końcu to nie było kłamstwo.
- To człowiek? – na to pytanie tylko skinęłam głową. Miałam ochotę wstać i wyjść. Nie chciałam teraz z nikim zrozumieć. Miałam za dużo problemów uczuciowych, żebym musiała jeszcze wysłuchiwać matki. – Claire… Przecież wiesz…
- Wiem. – przerwałam jej. Wstałam zakładając torbę na ramię. – Wiem czy to grozi. To było tylko podwiezienie. Nic więcej. Jestem zbyt mądra na związek z człowiekiem. – no może z tym ostatnim zdaniem się nie zgadzałam. Odwróciłam się i wyszłam z domu.
                Świeże powietrze podziałało na mnie orzeźwiająco. Przymknęłam powieki i oddychałam głęboko. Alex przyszedł do mnie w nocy. Musnął moje wargi, a mi się to podobało. Na angielskim siedzę z Kylem, który działa na mnie jak narkotyk. Wypuściłam powietrze ustami i w tym samym momencie poczułam na nich delikatne parcie. To było delikatne, ale mimo to zrobiło mi się gorąco. Chłopak przede mną złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego wargi idealnie pasowały do moich, były miękkie i delikatne. Odruchowo zarzuciłam mu ręce na szyję przyciągając jeszcze bliżej.
                Było mi tak dobrze, że nie przeszkadzał mi nawet zapach cytryn. Cytryny. Odepchnęłam Alexa i spojrzałam na niego. Starałam się oddychać normalnie. Jego oczy śmiały się do mnie kiedy tylko się opanował. Przeczesał swoje włosy dłonią. Podszedł do mnie i nachylił się muskając mój policzek. Jasna cholera, co jest ze mną? Powinnam się odsunąć i nie pozwolić mu na takie rzeczy, ale po wczorajszej nocy coś się zmieniło, tylko nie wiedziałam jeszcze co.
- Ty tylko rozgrzewka przed treningiem. – wyszeptał zakładając kosmyk moich włosów za ucho, a przez moje ciało przeszedł dreszcz.

***

                Byłam już zdyszana, a po moich skroniach ciekł już pot. Na dzisiejszy trening wybrałam sobie łuk. Jak zresztą zawsze, tylko tym razem był on cudze techniki, czyli symulatorze. Nie byłam w tym najlepsza, ale w sumie jeśli chodzi o treningi to w niczym nie byłam, a strzelanie z łuku wychodziło mi najlepiej. Do tego potrzeba było mnóstwa koncentracji, a ja lubiłam się skupiać na jednej rzeczy. Chodź w moim życiu było zbyt dużo zawirowań. Strzeliłam do ostatniego hologramu, gdy drzwi się otworzyły.
- Koniec. – powiedział pan Tawson. Wyszłam z symulatora i oddałam łuk. Od razu udałam się do szatni, nie chciałam już wpadać na Alexa. Na szczęście dzisiaj nie miałam też angielskiego i nie będę musiała siedzieć obok Kyle`a.
                Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się. Wzięłam torbę i miałam już wychodzić, gdy Lucy wyskoczyła przede mną z rękami skrzyżowanymi na piersi. Zmrużyła oczy i przyjrzała mi się.
- Nie powiedziałaś mi… - powiedziałam. No nie… Jeszcze ona? Nie powinnam była wsiadać na ten motor. – Jestem Twoją przyjaciółką, Clare. – O nie. Mówiła do mnie Clare tylko wtedy gdy była bardzo zła.
- Całowałam się z Alexem. – wypaliłam tak szybko, że sama się zdziwiłam jak łatwo mi to przyszło. Lucy podskoczyła i objęła mnie. Już nie była zła.
- Wiedziałam, że to się stanie.
- I czuję coś do Kyle`a. – wyszeptałam przytulając ją.
                Opowiedziałam jej wszystko po kolei, a ona tylko wzdychała co jakiś czas. Zaczęłam od rozmowy z Kylem na angielskim, rozmową z Alexem, podwózka na motorze, nocnym koszmarze i o tym jak przyszedł Alex, o tym jak rano potraktowałam mamę. Wszystko zaczęło się w moim życiu zmieniać, a minął zaledwie jeden dzień.
                Odprowadziłam Lucy pod salę i sama poszłam na swoją lekcję. Za rogiem stało się coś nieoczekiwanego. Wpadłam na Kyle. Jego oczy były ciemne i smutne, spojrzał na mnie. Westchnął cicho i wyminął mnie bez słowa. Ścisnęła mnie serce, ale poczułam jego ciepło na swoich plecach. Pochylił się oddechem głaszcząc moje włosy.
- Gratuluję. – wyszeptał i po chwili go nie było.
                Co, co? Za co on mi gratulował. I dlaczego był taki smutny. Aż chciałam pójść za nim i przytulic, pocieszyć. Chodź czułam w każdej komórce swojego ciała, że to była moja wina. Spojrzałam za nim, ale on wszedł do Sali, nawet na mnie nie patrząc. Chciałam żeby wrócił i chciałam spędzić z nim trochę czasu. Tylko dlaczego? Dlaczego nie mogłam go po prostu olać i zapomnieć?
Reszta dnia minęła mi dość spokojnie. Przerwę spędziłam z Lucy plotkując i wymieniając się jedzeniem. Tęskniłam za takimi popołudniami bez Alexa. Gdybym wiedziała, że da mi więcej wolności już dawno bym go pocałowała. Późniejsze lekcje jedynie przesiedziałam. Gdy zadzwonił dzwonek obwieszczając koniec zajęć wyszłam ze szkoły. Nabrałam świeżego powietrza w płuca. Obok mojego boku pojawił się Alex. Spojrzałam na niego.
- Unikasz mnie. – powiedział uśmiechając się jak dziecko co dostało cukierka.
- Po prostu chcę pobyć sama. – powiedziałam i spojrzałam przed siebie. Mój wzrok skrzyżował się z błękitem morza. Kyle stał oparty o motor i obserwował nas. Zrobiło mi się ciepło. Nie chciałam żeby nas widział, a na pewno nie chciałam, żeby wiedział że się całowaliśmy. Spojrzałam na Alexa.
- Musimy porozmawiać. – wyszeptałam i spojrzałam na niego. – Jeśli chodzi o to co się wydarzyło.
- Claire… Nic nie mów. Chcę żebyś wiedziała, że znaczysz dla mnie… o wiele więcej niż sobie wyobrażasz. – powiedział przesuwając palcem po moim policzku. Zagryzłam wargę i spojrzałam na niego.
                Wszystko stało się tak szybko. Nagle ktoś krzyknął, a my od razu spojrzeliśmy w stronę skąd ktoś krzyczał. Była to blond dziewczyna, mój wzrok sięgnął w stronę gdzie wszyscy się patrzyli. Na środku ulicy stała ciężarówka, a niedaleko niej leżał motor. Spojrzałam tam gdzie przed chwilą stał Kyle, ale jego motoru, ani jego już nie było. Pomiędzy motorem, a ciężarówką, leżała osoba w czarnej kurtce. Tej kurtce pod którą wczoraj miałam ramiona. Chodź nie widziałam jego twarzy moje serce wiedziało.
                Pokręciłam głową, a po moich policzkach leciały łzy. Rzuciłam się biegiem w kierunku wypadku.


              Właśnie rozpadłam się na milion kawałków i tylko jedna osoba mogła mnie pozbierać. 


środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 4

Czułam pod dłońmi jego mięśnie, które napinały się za każdym razem kiedy nabierał powietrza. Uśmiechnęłam się delikatnie. Trzymałam brodę na jego barku, chodź wolałabym móc położyć tam policzek i wdychać jego zapach zmieszany z zapachem wiatru. Chciałam, żeby jego blond włosy owiewały moją twarz. Ta podróż mogła trwać godzinami, a i tak by mi się nie znudziło. Czułam się przy nim cudownie i nie chciałam by to przestało trwać nigdy.
                Miałam nadzieję, że mojej mamy , nie będzie w domu. Nie chciałam wysłuchiwać tego samego wykładu co słyszałam już dziś od Alexa. Wiem, że robiłam źle, ale może skoro nie mogłam się przed nim bronić, to w ogóle nie powinnam. Może powinnam pozwolić rozwijać się sytuacji i nie myśleć co powinnam zrobić. Bardzo żałowałam, że nie mogę być normalną nastolatką, która nie martwi się o to wszystko, której jedynym zmartwieniem jest to jak się ubrać do szkoły, albo jakie buty kupić. Ja zamiast tego zastanawiałabym się jaka książkę kupić i które spodnie będą najwygodniejsze. Nie mogłam mieć wymyślnych fryzur i nie miałam jak kusić chłopców, chyba że byłby Błękitnokrwistym.
                Nawet nie zwróciłam uwagi, kiedy podjechaliśmy pod mój dom. Odsunęłam się od niego i zabrałam dłonie. Zdjęłam kask po czym przejechałam dłonią po włosach, by lepiej je ułożyć. Zsiadłam i położyłam kask na miejscu gdzie wcześniej siedziałam. Spojrzałam na Kyle`a, który zdejmował swój.
- Dziękuję za podwózkę. – powiedziałam. Odwróciłam się by ruszyć do domu, ale on złapał mnie za nadgarstek.
                Odwróciłam się w jego stronę, a on podszedł do mnie. Nawet nie słyszałam jak schodził z motora. Nagle znów zaschło mi w ustach. Przyciągnął mnie do siebie i teraz staliśmy ciało obok ciała. Spojrzałam mu w oczy, a on się nachylił.
- Tylko dziękuję? – spytał i uśmiechnął się ironicznie. Przechyliłam głowę i delikatnie rozchyliłam wargi.
- A liczysz na coś więcej? – spytałam cicho i uśmiechnęłam się delikatnie.
- A ty nie? – patrzył mi prosto w oczy i nachylił się nade mną tak, że wdychaliśmy swoje zapachy.
                Czułam się dość dziwnie, a w brzuchu latało mi tysiąc motyli. Jego oczy były teraz ciemne i prawie widziałam w nich odbijające się fale o ląd. Ja byłam lądem, a on falą. Razem byliśmy wyjątkowi i niepowtarzalni. Chciałam się odsunąć, chronić go. Jeśli ktoś na nas doniesie, a Rada dowie się kim jest, będzie miał wielkie kłopoty. Znałam wszystkie zasady i zaszkodziłabym też sobie, ale on nie zniósł by kary, ja wyrosłam na bólu i strachu. Pokręciłam delikatnie głową i koniuszkiem języka oblizałam wargi. Na chwilę przymknął powieki, jak widać działałam na niego jeszcze bardziej niż on na mnie.
- A ja nie. – powiedziałam robiąc krok w tył, a potem następny. Uśmiechnęłam się gdy otworzył oczy.
- Uważaj… - wyszeptał, a ja raptownie się zatrzymałam. Spojrzałam na niego i wyrwałam swoją dłoń.
- Niby na co?
- Na swojego chłopaka. Zaczepił mnie dzisiaj i mówił, że mam się do Ciebie nie zbliżać. – mówił, a ja starałam się nadążyć za nim. Alex z nim rozmawiał. – On jest dziwny i nie pozwala Ci na wiele rzeczy, Claire. – O Jezu. Powiedział moje imię z taką czcią, że prawie zmiękły mi kolana, ale teraz musiałam się trzymać mocno. – Uważaj na niego. – wyszeptał. Pokręciłam głową i się odsunęłam o kolejny krok.
                Będę musiała poważnie porozmawiać z Alexem na ten temat. Nie miał prawa z nim rozmawiać. Też miałam swój rozum i mogłam odpowiadać sama za siebie. W jakiś sposób Kyle`a miał rację nie mogłam pozwolić, by Alex ciągle za mnie decydować i załatwiać moje sprawy. Musiałam zacząć żyć sama na swoją rękę. Z jednej strony, był on dla mnie jak brat, a ja jak jego siostra. Zawsze sobie to tak tłumaczyłam, ale musiałam rozwinąć skrzydła. Teraz nie mogłam nic wyjaśnić Kyle`owi.
- To nie mój chłopak. – powiedziałam, po czym się odwróciłam i ruszyłam do swojego domu. Weszłam do środka.
                Zatrzasnęłam za sobą drzwi i nawet raz się nie odwróciłam. Oparłam się o framugę drzwi i wypuściłam swoje powietrze. Przymknęłam powieki. Gdy je otworzyłam, moja siostra zbiegała po schodach. O nie…
                Sky była blondynką o jasnych oczach. Była bardzo chuda, ale miała mięśnie ze stali. Była jedną z lepszych wojowniczek, chodź była młodsza mogła się równać z Alexem. Trochę czułam się przy nich dziwnie, bo mnie to nie pociągało i zazwyczaj lądowałam na podłodze w walce. Często porównywałam się ze Sky. Ja byłam brunetką o brązowych włosach. Też byłam zgrabna, ale nie miałam takich mięśni.
                Pamiętałam ja ją bawiłam, jak się bałam, że coś jej zrobię, albo co gorsza zrobi coś Alex. Zawsze porównywałam nas z mama, by wiedzieć jak wygląda tata. Z tego co mówiła mama byłyśmy idealnymi siostrami, jednak mi to nie pasowało. Nie mogłam tego zaakceptować, bo za bardzo się różniłyśmy.
- Claire, kto to? O jej, ale przystojniak. – zaczęła, a ja tylko patrzyłam na nią z uśmiechem. Jak widać siostry Lancaster miały słabość to Collinsa.
- To kolega ze szkoły. – odpowiedziałam odpychając się od drzwi i ruszając do kuchni.
- Ale on jest piękny. Powiedz, że zaprosisz go kiedyś do domu.  – zaśmiałam się cicho. 
- Chodź, zrobimy obiad. – powiedziałam biorąc ją pod rękę i prowadząc do kuchni.

***
                Siedziałam na trawie opierając się o klatce Kyle`a. Trzymaliśmy się za ręce i delikatnie gładziliśmy się po ramionach. Wszędzie było zielono, a niebo ponad nami było idealnie niebieskie. Czułam się przy nim cudownie. Wdychałam jego zapach, a on delikatnie przeczesał moje włosy. Zerwał jakiś fioletowy kwiat i założył go za ucho. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy. Nachylił się na moją szyją i skubnął wargami jej skórę.
                Tak powinno wyglądać moje życie. Przy jego boku, przy jego piersi, przy nim. Był tym z kim chciałam spędzić resztę życia i tym za którego mogłam umrzeć. Mogłam go chronić przed demonami i na pewno byłabym jedną z lepszych wojowniczek. A on będzie moim towarzyszem broni.
                Nagle usłyszałam dziwny hałas nadchodzący z pobliskich lasów. Szybko zerwałam się na nogi i rozejrzałam. Nic nie widziałam. Poczułam zapach zła. Cholera, nie teraz.
- Kyle, stań za… - zaczęłam, ale gdy się odwróciłam było za późno. Jeden z demonów już siedział obok niego i wyjadał z niego duszę.
                Chciałam się ruszyć, zabić go, zabić Kyle`a zanim się zmieni. Chciałam krzyczeć, wierzgać nogami i rękami. Jednak coś trzymało mnie w miejscu. Nie mogłam się ruszyć, ani  krzyczeć. Czułam tylko jak przez ciało przebiega  prąd. Zaczęłam szybciej oddychać, chodź nie czułam powietrza, dusiłam się. Nagle prąd przeszedł przez całe moje ciało, wystrzeliwując niebieska poświatą, która wypaliło nie tylko mnie, ale wszystko w okół. Uratowałam Kyle`a, zabijając go.
                Obudziłam się tak gwałtownie, że mało nie zakrztusiłam się własnym oddechem. To był tylko koszmar, powiedziałam sobie w myślach. Nikt nie zrobił nic morsko okiemu.  Rozejrzałam się. Byłam w swoim pokoju, w swoim łóżku, mimo to czułam dziwny, nieznajomy zapach. Ponownie się rozejrzałam. Spojrzałam na okno balkonowe, ktoś w nim stał. Wstałam szybko z łóżka i podeszłam do niego. Złapałam za lampę leżącą na biurku i otworzyłam drzwi.
                Alex wpadł na mnie, przez co oboje się przewróciliśmy na podłogę. Pachniał inaczej, jak wanilia zmieszana z cytryną. Zapominałam, że jego feromony w okresie dojrzewania mogły się zmieniać. Spojrzałam na niego, kiedy oparł się na dłoniach nade mną.
- Niezły wyskok, Stark. – powiedziałam i cicho zachichotałam. Bolał mnie trochę łokieć, ale przeżyłam boleśniejsze upadki.
- Niezły upadek, Lancaster. – uśmiechnął się do mnie i przypominał mi teraz bardziej małego chłopca, niż nastolatka bawiącego się uczuciami dziewcząt.
- Co Cię tu sprowadza? – spytałam na co on wstał i pomógł mi. Spojrzałam na niego mrużąc delikatnie oczy. Miałam z nim porozmawiać, ale był środek nocy, ja byłam po koszmarze, które znaczenia musiałam się domyślić.
- To… - wskazał głową na moje łóżko. Zanim poszliśmy do liceum, Alex często zakradł się do mojego pokoju i zasypialiśmy wtuleni w siebie. – Chcę czuć Twój zapach przy sobie. – przysunęłam się do niego i w bladym świetle księżyca zobaczyłam, że oczy zachodzą mu łzami.
- Co się… - chciałam spytać co się stało, ale on musnął moje usta i pokręcił głową. Ten gest był krótki i delikatny, ale i tak przeszedł mnie dreszcz. W brzuchu zrobiło mi się ciepło. Sama już się pogubiłam w swoich uczuciach. Nie chciałam go teraz pytać co się stało, w odpowiednim momencie sam mi opowie. Zamknęłam balkon.
                Położyłam się w łóżku w swojej piżamce z Myszką Miki. Alex zdjął koszulkę i spodnie, po czym położył się obok mnie. Wtuliłam się w jego nagi tors, wdychając jego nowy zapach. Ten wydał mi się łagodniejszy.
- Dobranoc, Lancaster.  – wyszeptał obejmując mnie w talii.
- Słodkich snów, Alex. – wyszeptałam zamykając powieki.

                Pochłonęły mnie skrzydła Morfeusza i upadłam najniżej jak mogłam. Zakochałam się w śmiertelniku, którego nie znałam i czułam coś do najlepszego przyjaciela.



niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 3


                Odwróciłam wzrok od niego gdy tylko ruszył w stronę mojej ławki. Nie będę miała dokąd uciec, moja ławka stała obok okna, a ja oczywiście musiałam siedzieć od jego strony. Cholera, będę musiała obok niego przejść. Nie mogłam pozwolić by się do mnie w jakikolwiek zbliżył. Gdy zajmował swoje miejsce, ja myślałam o parach gdzie Błękitnokrwisty oddał swe serce człowiekowi. Te historie nigdy nie kończyły się dobrze. Zazwyczaj nasz rodak wracał pozostawiony przez człowieka.  Rada nigdy nie wybacza i żaden z nich nie został ułaskawiony, oczywiście nie mogą dostać kary śmierci, ale wymierzone im kary są równie surowe i odbywają się na oczach widzów. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.
                Kyle gdy tylko zajął swoje miejsce zaczął się wypakowywać i gdy tylko położył swoje rzeczy spojrzał na mnie. Widziałam jego odbicie w oknie gdzie spotkały się nasze spojrzenia. Uśmiechnął się delikatnie i puścił mi oczko. Wyprostowałam się i odwróciłam twarz w stronę tablicy. Siedział tak blisko, że nasze łokcie prawie się ocierały o sobie. Czułam jego zapach, pachniał jak morze i migdały. Czyli dla mnie mieszanka wybuchowa. Czułam na skórze jego wzrok, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Ale to był chłopak, który samą obecnością sprawił, ze nie mogłam się ruszyć.
                Pani Gilbert kazała nam zająć się ćwiczeniem więc starałam się napisać coś co miałoby jakikolwiek sens. Niestety Kyle się nachylił w moją stronę, a jego zapach dopadł mnie i zamknął szczelnie. Spojrzałam na niego i podniosłam brew do góry. Owszem, muszę przyznać, że był on przystojny i miałam ochotę go dotknąć, ale musiałam się trzymać od niego z daleka. Nie mogłam pozwolić by zawrócił mi głowie, tak jak robi to Alex większości społeczeństwa dziewcząt. Owszem kontakty z ludźmi są zabronione tylko wtedy, kiedy nie mają na celu ochronienia go. Alex uważa, że umawiając się z nimi na jedną noc, pilnuje je od demonów. Nie zgadzał się z tym, ale on i tak zawsze robił to co uważał za dobre.
- Cześć, dziewczyno z korytarza. –dobiegł mnie głos mojego kolegi z ławki. Spojrzałam na niego, a jego uśmiech od razu się powtarzał. Gdzieś na dnie duszy miałam nadzieję, że jednak mnie nie pamięta. – Jestem Kyle. – powiedział i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę
                Jakbym nie wiedziała jak się nazywa. Spojrzałam na jego dłoń, a potem na niego i uśmiechnęłam się do niego słodko.
- A ja jestem… - szepnęłam również nachylając się w jego stronę. Byłam tak blisko, że nasze nosy prawie się stykały. - … nie zainteresowana. – dokończyłam i odsunęłam z uśmiechem na ustach. Ha. Punkt dla mnie.
                Znów zaczęłam coś pisać. Nie ruszył się z miejsce, pewnie myślał co się przed chwilą stało. Miałam zamiar dotrzymać wszystkich swoich zasad. Zawsze miałam za złe Alexowi, że mnie odsuwał od świata, zero chłopaków, zero siedzenia z kimś innym niż on. Teraz byłam mu za to wdzięczna. Jednak gdybym na tej lekcji mogła usiąść z Lucy, nie musiałabym znosić Kyle`a. Trudno mi się myślało, gdy wiedziałam, że siedzi tak blisko. W końcu się odsunął, a ja odetchnęłam. A może popełniłam błąd? Może faktycznie pomyśli, że Alex jest moim chłopakiem, a ja jestem niedostępna?
                Pokręciłam delikatnie głową, jeśli będzie tak myślał tym lepiej, nie będę musiała go od siebie odsuwać, bo zrobi to sam. Spojrzałam na swoje znamię koło kciuka i przejechałam po nim palcem. Czasem tak robiłam, lubiłam się nam zastanawiać, bo czasem wydał mi się bledszy, albo bardziej wyraźny. Teraz prawie go nie było, jakbym nie wiedziała jak wygląda i gdzie dokładnie jest nigdy bym go nie dostrzegła. Zagryzłam wargę i wraz z dzwonkiem ją puściłam. Szybko wstałam pakując swoje rzeczy, Kyle zrobił to samo tylko o wiele wolniej. Torbę przerzuciłam przez ramię i miałam zamiar wyjść, niestety potknęłam się o nogę stolika i pewnie bym nieźle się wywaliła, gdyby nie ręce które mnie przytrzymały.
                Kyle okazał się bardzo szybki i zanim wylądowałam na ziemi, jego dłonie złapały mnie w talii i przytrzymały tak, że wyglądaliśmy jak jakaś poza w tańcu. On był delikatnie pochylony, a moje włosy delikatnie zamiatały o podłogę. Przytrzymałam się jego ramienia, a jego ręce trzymały mnie tak delikatnie jakbym była ze szkła. Nasze spojrzenia się spotkały, a mnie uderzyła fala ciepła. Jego oczy były istnym oceanem uczuć. Nie mogłam oczytać wszystkich, ale na pewno wiedziałam, że jest tam niepokój, strach, szczęście i zdezorientowanie. Jakby nie wiedział co teraz zrobić. Szczerze powiedziawszy sama nie wiedziałam co powinnam. W jego ramionach czułam się pewnie, jakbym była stworzona tylko dla nich i wszystko było na swoim miejscu, jakby ktoś skończył układać swoje puzzle, a my byliśmy niedopasowanymi kawałkami.
                Nagle się pochylił i jego wargi musnęły mój policzek. Przymknęłam powieki i cicho westchnęłam. Przez ten jeden gest zrobiło mi się ciepło i zaschło w ustach. To było dla mnie za mało, chciałam więcej. Otworzyłam oczy i spoglądając w jego oczy pokręciłam głową. Nie, nie, nie. Nie mogliśmy tak zostać. Chciałam go chronić, gdyby Rada się dowiedziała, prędzej by go zabiła niż pozwoliła mi odejść. Szybko wyślizgnęłam się z jego ramiona i ruszyłam do wyjścia. Bez dziękuję, bez muśnięcia jego policzka jako podziękowania. Gdy tylko wyszłam z klasy odetchnęłam głęboko. Na szczęście Lucy zawsze szybko wychodziła, by Nathan jej nie zaczepiał i nie widziała mojego potknięcia.

***
                Reszta dnia była dość spokojna, Kyle nie miał ze mną zajęć, a mnie trudno się było skupić. Na przerwie obiadowej spotkałam się z Alexem. Siedzieliśmy przy naszym stoliku, a on miał zmierzwione włosy. Wiedziałam co to znaczy, obściskiwał się. Po raz pierwszy od dawna nie byłam zazdrosna, a czułam współczucie do dziewczyny z którą się całował. Oczywiście poruszyłam ten temat pytając kto to.
- A co? Zazdrosna jesteś, Lancaster? – spytał wtedy ze swoim ironicznym uśmieszkiem.
- Proszę Cię, ja? O co? O to, że sam byś pragnął mnie pocałować, Stark? – odpowiedziałam mu na to, gdzie tylko się roześmiał. Przeczesałam palcami swoje włosy. – Siedzę z nowym. – powiedziałam po chwili.
                Już nie było mu do śmiechu. Był zły na mnie, że do tego dopuściłam, ale to przez niego jedyne wolne miejsce było właśnie koło mnie. Powiedział, że coś z tym zrobi i dostałam wykład, o tym, że powinnam się trzymać z daleka i tak dalej. Jak bym sama tego nie wiedziała? W odpowiedzi przewróciłam mu tylko oczami, za co też dostałam wykład, że to nie wygłupy.
                I tak o to minęła mi reszta dnia. Wyszłam ze szkoły na dziedziniec i zaczęłam wzrokiem szukać Alexa, który miał mnie podwieźć do domu. Gdy go dostrzegłam rozmawiał z naszym trenerem. Będę wracała na pieszo. Podeszłam do niego kiedy trener odszedł.
- Walka? – spytałam gdy się odwrócił, a on skinął głową. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam. – Uważaj na siebie.
                Objął mnie dłońmi w talii i nachylił się muskając zębami płatek mojego ucha. Zachichotałam pod wpływem jego dotyku.
- Zawsze będę wracał  do Ciebie, Claire. – powiedział podnosząc kciukiem moją twarz pod brodą. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on się nachylił, tak, że jego wargi prawie spotkały moje.  – Trzymaj się, Lancaster. – puścił mnie i wsiadł do auta. Odsunęłam się, by mógł odjechać.
                No to czeka mnie długi spacer do domu. Ruszyłam powoli. Lucy mieszkała w innej dzielnicy, to nawet nie miałam co na nią liczyć. Kiedyś uzbieram na własne auto i wtedy nie będę musiała wracać na pieszo. Albo jak teraz może podjechać po mnie chłopak w czarnej kurtce na motorze. Zatrzymałam się, a on ściągnął kask. Cholera. Kyle`. Przypomniało mi się jak westchnęłam gdy mnie musnął. Miałam nadzieję, że tego nie słyszał. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Na pieszo do domu? – zagadnął i wyprostował się na motorze. Przechyliłam głowę.
- Wiesz spacer to samo zdrowie. – powiedziałam i posłała mu delikatny uśmiech. – I nie szkodzi środowisku.
- Tak, ale jak pojedziesz ze mną to jest większa szansa, że nie podeptasz mrówek bądź trawy. A to bardziej potrzebne środowisku. – powiedział patrząc na mnie całkiem poważnie. Nie spodziewałam się tego.  – A jak pojedziesz ze mną to oszczędzisz im życia. – powiedział wyciągając w moją stronę drugi kask. Wyciągnęłam po niego dłoń, ale szybko go zabrał.
- Nic za darmo. Podwiozę Cię, gdy powiesz jak się nazywasz. – spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze. Podeszłam do niego wyjmując mu z dłoni kask.
- Claire. – powiedziałam siadając za nim z kaskiem na głowie. Podniósł koszulkę, a ja objęłam go dłońmi w pasie.


                Odjechaliśmy w piskiem opon, a ja złamałam swoje zasady. No cóż, musiałam utonąć by się wynurzyć. A ja właśnie tonęłam szukając powietrza. 


czwartek, 16 kwietnia 2015

Rozdział 2

Nie, nie, nie. To musiał być jakiś sen z którego nie mogłam się obudzić. Chciałam się ruszyć, uciec stąd, ale niestety jedynym schronieniem w tym momencie wydawały mi się ramiona nieznajomego. Wpatrywałam się w niego z taką samą intensywnością jak on mi. Tyle, że on mógł się ruszać i szedł prosto w moją stronę. Jego błękitne oczy stawały się coraz jaśniejsze, a ja mogłam się w nich zatopić. Pewnie ludzie ze szkoły, będą o tym mówili przez najbliższy tydzień, ale w tym momencie mi to nie przeszkadzało. Chciałam tylko, by jego ramiona ochroniły mnie przed całym światem.
                Jednak zanim zdążyłam zrobić krok w jego stronę, on już stał  przede mną. Przyglądał mi się, jakby szukał jakieś skazy i nie mógł żadnej znaleźć. Rozchyliłam delikatnie wargi, bo zaczęłam odczuwać w ciele brak tlenu przez to, że przestała oddychać nosem. Gdy jego morskie oczy znów wróciły do moich, wziął oddech i odezwał się do mnie. Jego głos przeszył moje ciało, i poczułam delikatny dreszcz jakbym miała się rozpłynąć jedynie przez ten dźwięk.
- Hej. Jestem nowy… - powiedział odchrząkając i przeczesując swoje włosy palcami. Rozejrzał się, jednak wszyscy wciąż patrzyli na nas. – Wiesz gdzie jest pokój dyrektora? – spytał cicho. Wiedziałam, że szukał jakiegokolwiek tematu by mnie zagadać. Uśmiechnęłam się delikatnie i chciałam odpowiedzieć, ale ktoś mnie wyręczył.
- Prawe drzwi na końcu korytarza, poznasz po tabliczce. – powiedział oschłym tonem Alex stając za moimi plecami. Delikatnie odwróciłam głowę, ale on nie patrzył na mnie tylko na nowego.
                Westchnęłam cicho. Alex włożył ręce w kieszenie, pewnie po to, by nie zaciskać ich w pierś. Przez głowę przeszła mi myśl, że jest zazdrosny, skoro stanął za mną i chciał onieśmielić morskoookiego swoim spojrzeniem. Wróciłam wzrokiem do nowego i widziałam jak również patrzy na Alexa, a potem na mnie. Skinął delikatnie głowę, jakby dopiero teraz coś do niego doszło. Alex położył mi dłoń na biodrze, a mój blondyn w czarnej kurtce wyminął nas. O nie, nie chciałam żeby tak po prostu odszedł, albo, żeby pomyślał, że Alex to mój chłopak. Odwróciłam głowę tak by przyglądać się jemu tyłowi przez ramię Alexa. Dopiero gdy zniknął w drzwiach gabinetach dyrektora doszedł do mnie głos Alexa.
- Żadnych kontaktów…
- … z ludźmi. – dokończyłam za niego. Spojrzał na mnie, a ja od razu się odsunęłam, jakby jego dotyk parzył. Spojrzał na mnie podejrzliwie.
                Wiedziałam, że moje zachowanie będzie mi wypominał i z pewnością będzie mnie bacznie obserwował. Nie było nam wolno spoufalać się z ludźmi, oczywiście zdarzały się wyjątki, ale wtedy większość uciekała, a gdy wracali czekała na nich kara. Jednak w tym momencie czułam w każdej komórce, że nawet kilka minut w ramionach morza, jest lepsze niż kara. Mimo to znaczyło, by to, że złamię wszystkie swoje zasady. Nie mogłam ryzykować zostawiając swoją mamę i siostrę same.
- I zapamiętaj tę zasadę. – powiedział szorstkim tonem od którego moje włoski na karku się podniosły. Skinęłam głową. Nagle wydał mi się on strasznie władczy, chciałby, żebym należała tylko do niego? Przecież on umawiał się na okrągło, a ja nie miałam do tego prawa? Moje niedoczekanie.
- Jasne, jasne. Nie spinaj się tak, Stark, bo Ci żyłka pęknie. – powiedziałam dźgając go palcem w żebra.
                Ominęłam go i ruszyłam do Sali, gdzie miałam zajęcia języka angielskiego. Uwielbiałam te lekcję, bo prowadziła je pani Gilbert, no i oczywiście uwielbiałam czytać, a ona zadawała sporo lektur. Gdy weszłam do sali, zauważyłam Lucy siedzącą z Danielem, który ciągle starał się ją poderwać, a ona go odtrącała. Spojrzała na mnie pytająco. No tak widziała całe zajście na korytarzu, a gdy interweniował Alex postanowiła się ulotnić. Wzruszyłam delikatnie ramionami i zajęłam swoje miejsce. Siedziałam sama, bo tak łatwiej było mi się skupić, no i dlatego, że Alex zabronił większości ze mną siadać. Niestety nigdy nie chciał mi powiedzieć dlaczego.
                Gdy pani Gilbert weszła do klasy, byłam zajęta przeglądaniem ostatniej notatki, gdy poczułam nagły przypływ gorąca, a niektóre dziewczyny westchnęły. Nie musiałam podnosić wzroku, by wiedzieć co to oznacza, a nauczycielka tylko mnie w tym utwierdziła.
- Witam was wszystkich. Jest ze mną nowy uczeń naszej szkoły, który będzie uczęszczał z wami na zajęcia. – podniosłam wzrok, a moje spojrzenie skrzyżowało się z jego. Uśmiechnął się delikatnie, ale ja tylko patrzyłam, więc jego uśmiech znikł tak szybko jak się pojawił, za to jego oczy przeszywały mnie na wylot. Znowu wciągu niecałych 10 minut. – Nazywa się Kyle Sebastian Collins. Kyle, proszę usiądź obok Claire. – powiedziała pani Gilbert zwracając się do, jak się dowiedziałam Kyle`a. Jej słowa dotarły do mnie gdy wskazała jedyne wolne miejsce w klasie. Obok mnie.

                Przełknęłam ślinę. Właśnie utonęłam w morzu, nazwanym Kyle. 



wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 1


                Od dzieciństwa byłam uczona zabijania, ale nie wysadzania. Stałam w miejscu z wciąż uniesionym łukiem i wpatrywałam się w kawałki manekina porozrzucane po sali. Co się stało i jak ja to zrobiłam? Przecież strzały były normalne, a nie z bomby. Starałam się jakoś to zrozumieć jednak ktoś zaczął mną trząść i gładzić po ramionach. Upuściłam łuk i zrobiłam krok w tył, jednak czyjeś ręce mnie przytrzymały i odwróciły. Patrzyłam w błękitne oczy Alexa, który intensywnie przyglądały się mojej twarzy.
- Claire… Nic Ci nie jest? – spytał i podniósł moją prawą dłoń i przypatrzył się jej uważnie, a po chwili zrobił to samo z lewą. Pokręciłam delikatnie głową, a po chwili zdałam sobie sprawę, że on i tak na mnie nie patrzy.
- Nie. Chyba nie. – wychrypiałam swoim głosem i moje spojrzenie spotkało się z jego. Zagryzłam delikatnie wargę i poczułam jak kładzie mi dłoń na barce, a drugą zaczesuje moje włosy za ucho. Przyciągnął mnie do siebie.
- Nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało. – powiedział tak cicho bym tylko ja to usłyszałam. Wtuliłam się w jego pierś i wdychałam zapach potu zmieszanego z fiołkami i jabłkami, zapach Alexa. Delikatnie rozchyliłam wargi, starając się oddychać normalnie.
                Alex tulił mnie jakbym była ze szkła, ale przecież nic mi nie było. Jego ramiona były kojące, jak zawsze, ale ta chwila musiała minąć. Nie zawsze mnie przytulano, nawet mama robiła to okazjonalnie, a Alex tylko w sytuacjach wyjątkowych. Gdy obok nas pojawił się trener Tawson cicho westchnęłam, ale odsunęłam się od przyjaciela, chodź ten wciąż trzymał mnie dłonią w pasie. Spojrzałam na trenera, ale jego twarz jak zawsze była nieprzenikniona.
- Ja… Nie wiem co się stało. Po prostu strzeliłam, gdybym wiedziała, że coś jest nie tak… - tłumaczyłam się chociaż wiedziałam, że wyjaśnienia są zbędne. Mieliśmy myśleć, a ja byłam zazwyczaj zbyt zaprzątana własnymi myślami.
- Claire nie tłumacz się. Chyba wiem co się stało, a teraz wszyscy idźcie się przebrać. – powiedział pan Tawson, a ja, jak zresztą inni skinęłam głową. Ruszyłam w stronę szatni, ale w połowie drogi ktoś złapał mnie za łokieć i pociągnął.
- Powinnaś być skupiona, Lancaster. – powiedział Alex patrząc na mnie swym ostrym wzrokiem. Przed chwilą tuliłam się do jego piersi, a teraz stał przede mną pewny, że zrobiłam to specjalnie.
- Ja? – spytałam robiąc wielkie oczy. Tego jeszcze mi brakowało. – Przed chwilą się o mnie martwiłeś, a teraz masz w nosie, co się naprawdę stało. – powiedziałam próbując się wyrwać jednak przytrzymał mnie mocniej i przyciągnął tak, że staliśmy ciało koło ciała. – Puszczaj, Stark. – warknęłam.
- Wyluzuj, Lancaster. – powiedział uśmiechając się. Zgrywał się ze mnie. Uderzyłam go w ramię, niestety delikatnie, bo stałam za blisko. – Jaka drapieżna. – powiedział patrzac mi prosto w oczy. Przestałam się wyrywać i również patrzyłam się na niego.
- Jak widać jeszcze mnie nie znasz. – odparłam. Uniósł brew i zaśmiał się cicho.
- Znam Cię lepiej, niż ty sama. Wiem, że w tym momencie najchętniej byś mnie pocałowała. – wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja tylko prychnęłam. Cały Alex.
- Wal się, Stark i daj mi się wykąpać. – powiedziałam i odwróciłam się, wyrywając się. Szłam w stronę szatni. Sięgnęłam po kucyk i rozpuściłam włosy.
- Niezły tyłek, Lancaster. – powiedział Alex zanim weszłam do szatni, a ja w odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec.

***
                Gdy się wykąpałam i ubrałam, zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wyjęłam torbę z szafki i zarzuciłam ja sobie na ramię po czym zamknęłam ją. Spojrzałam na Lucy, która chowała jeszcze swoje rzeczy.
- Ciekawe co się stało z tym manekinem… - powiedziałam cicho i spojrzałam na opierając się o szafkę. Spojrzała na mnie.
- Jak to co, Claire? Wybuchnął. – powiedziała i dla efekty zrobiła gest „bum”. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam delikatnie głową.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, ale nie ma innego wyjaśnienia. – powiedziała zamykając swoją szafkę.
                Lucy była dziewczyną o blond włosach, przyciętych krótko na boba. Większość z nas musiała nosić takie fryzury, gdyż chroniły przed złapaniem za końce. Ja jednak zdecydowałam się na długie. Mimo wszystko Lucy wyglądała bardzo dobrze w swojej fryzurze, jej skóra wyglądała jak u lalki porcelanowej, a jej czarnych oczu nie dało się przeoczyć. Co najważniejsze miała wielkie serce i była jedną z lepszych wojowniczek. Oczywiście daleko jej było do umiejętności, Alexa, ale jeden zły jego ruch i Lucy wygrywała. Chodź na pierwszy rzut oka była bardzo dziewczęca. Nosiła sukienki, sandały i malowała się jak każda normalna nastolatka.
                Jak widać nie byłam normalna. Zawsze nosiłam spodnie, nawet na dyskoteki szkolne. Nie czułam się dobrze w sukienka, chodź nie raz słyszałam, że wyglądałabym w nich bardzo seksownie. Mimo to wolałam swoje jeansy. Sukienkę w swoim życiu założyłam raz, na urodziny Sky jako jej prezent. Oczywiście po 30 minutach imprezy przebrałam się w spodnie. Sky nie była wtedy zachwycona, ale dałam jej prawdziwy prezent i się rozchmurzyła.
                Wraz z Lucy wyszłyśmy z szatni. Zdziwiłam się widząc Alexa opierającego się o ścianę. Nigdy na mnie nie czekał i po treningu spotykaliśmy się na przerwie obiadowej.
                Gdy nas zauważył odepchnął się od ściany i przerzucił swój plecak przez ramię. Uśmiechnął się do mnie szeroko i przeczesał swoje włosy dłonią. Spojrzałam na niego i przechyliłam głowę. Lucy wbiła mi swój łokieć w żebra. Spojrzałam na nią ustami mówiąc jej Auu! Wzruszyła tylko ramionami i posłała mi ciepły uśmiech. Spojrzałam na przyjaciela.
- Myślałam, że masz zajęcia. – powiedziałam i założyłam dłoń na biodro.
- Mam, ale zawsze chętnie Cie odprowadzę.
- Akurat. – powiedziałam prychając i ruszyłam powoli w stronę wyjścia z hali. Alex dołączył do nas i szedł obok.
                Wyszliśmy na korytarz, ale od razu coś wydało mi się dziwne. Prawie wszyscy ustawili się w jednym miejscu i patrzyli się w stronę wejścia do szkoły. Spojrzałam najpierw na Lucy, potem na Alexa. Po ich minach wywnioskowała, że też nie wiedzą co się dzieje.
- Przyjeżdża ktoś?  - spytałam cicho, a oboje pokręcili głową. Dołączyliśmy do innych i staraliśmy się zobaczyć cokolwiek.
                Nagle cały tłum rozstąpił się na boki, jak przed królową, nawet Lucy i Alex. Stałam na środku korytarza nie mogąc się ruszyć. Chodź naprawdę nie chciałam się ruszyć. Coś trzymało mnie do podłogi i nie pozwalało odejść, chodź nie miałam na to ochoty. Patrzyłam przed siebie jakby to była jedyna rzecz na która mogę patrzeć. I wtedy to się stało. Po schodach wszedł chłopak. Z daleka widziałam tylko jego zbudowaną posturę zaczęłam mu się przyglądać. Miał na sobie czarne jeansy, czerwony podkoszulek i czarną kurtkę. Przez ramię miał przewieszony plecach, ja podejrzewałam czarny.
                Gdy wreszcie przyjrzałam się jego twarzy musiałam stwierdzić, że jest po prostu przystojny. Jego blond włosy delikatnie opadały mu na oczy. Delikatny nos i pełne usta, po jego minie widać było, ze nie wie co się dzieje, czemu wszyscy się na niego patrzą i cicho szepczą. Zagryzłam wargę bo nagle poczułam złość, że nie mogę obserwować go sama.  Poczułam delikatne łaskotanie w brzuchu i nagle zrobiło mi się ciepło.                Przechyliłam delikatnie głowę w bok puszczając wargę. I stało się wtedy coś co rozsypało mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miał oczy koloru morza, a ja nagle pokochałam morze. 

niedziela, 12 kwietnia 2015

Prolog


                Gdy byłam mała lubiłam obserwować inne dzieci. Zawsze zastanawiałam się czy w przyszłości będę dla któregoś z nich wybawieniem. Czy zdołam uchronić chodź jedno z nich? Z każdym rokiem przyglądałam się innym osobom wymyślając im historie życiowe i zastawiając się jak to jest żyć jako człowiek, taki zwyczajny człowiek. Nigdy nie chciałam być nie zwykła. Lubiłam żyć w cieniu i po części tak było. Moje przyszłe zajęcie będzie polegało na życiu w cieniu ludzi i chronieniu ich przed złem. Znając moje zdolność bitewne polegnę przy pierwszej większej aferze. Mimo to zawsze miałam przy sobie Alexa, który starał się mnie chronić z całych sił, choć ja nie byłam w stanie go uchronić.
                Alex był moim najlepszym przyjacielem od dnia w którym się urodziliśmy, a urodziliśmy się dokładnie w tym samym czasie. Na pierwszy rzut oka byliśmy do siebie podobni, przez co wiele osób myliło nas że jesteśmy rodzeństwem.  Mieliśmy nawet podobne znamiona, tylko w innych miejscach. Mój był koło kciuka, a Alexa tuż za płatkiem ucha, przypominały one małe trójkąty i gdyby na świecie istniała 3 osoba z takim znamieniem to razem tworzyły by koło. Zastanawiając się nad tym kiedyś, nie wiedziałam jak blisko jestem prawdy.
                Moje dzieciństwo było niewinne, dwa lata po moich urodzinach na świat przyszła moja siostra, Sky. To zabawne, że byłyśmy siostrami, a żadna z nas nie znała ojca. Wychowywała nas matka i zawsze starała się nam zastąpić ojca. Często przyglądałam się siostrze myśląc ile mamy w sobie taty, a ile mamy. Nigdy nie słyszałam zdania o swoim ojcu. Mama szczelnie unikała odpowiedzi, czasem zaczynając inny temat, a czasem udając, że się zamyśliła i nas nie słyszy. Może wtedy właśnie myślała o tacie. Alex miał tatę, często udawaliśmy, że jest naszym wspólnym ojcem i wtedy czułam jeszcze większą przyjaźń do Alexa. Czułam się częścią jego rodziny, chodź miałam świadomość, że kiedyś będę musiała odejść bo u jego boku pojawi się całkiem nowa kobieta.
                 Z całych sił starałam się nie myśleć o tym. Alex był brunetem, o ciemnych włosach wchodzących mu do oczu. Lubiłam je czasem odgarniać i chłoniąc wzrokiem jego twarz. Kiedyś widziałam w nim małego chłopca z którym psociłam. Z czasem wyrósł i stał się mężczyzną, przystojnym mężczyzną. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak całkiem zwyczajny chłopak. Pozory jednak mogą bardzo mylić. Pod typem luzaka, czaiła się broń na demony. Wtedy ten chłopczyk przestał bronić tylko mnie, a zaczął bronić całą ludzkość. Jego błękitne oczy spotkały się z moimi brązowymi.
                Uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja tylko tak stałam patrząc na niego. W tym momencie odwrócił swój wzrok ode mnie i spojrzał na swojego kolegę z którym właśnie się przepychali. Pokręciłam delikatnie głową. Moje ramię zaczęło się nagle trząść.
- Claire, skup się. – warknęła Lucy patrząc na mnie spod tych swoich półprzymkniętych powiek. Wyrzuciłam dłonie w górę w geście kapitulacji. Lucy pokręciła głową i spojrzała przed siebie celując z łuku w jeden punkt.

                Lucy. Odkąd zaczęłam chodzić do liceum i uczęszczać na treningi została ona oficjalnie moją przyjaciółką. Wcześniej zadawałam się tylko z Alexem, ale na początku chłopcy i dziewczyny mieli osobny trening, więc zaczęłam spędzać czas właśnie z nią. Mogłam na nią liczyć i powiedzieć rzeczy, których nie mówiłam Alexowi. Na przykład to, że jestem zazdrosna o dziewczyny z którymi się spotyka, ale wtedy by mnie tylko wyśmiał. Lucy była spontaniczna i zawsze mówiła co jej ślina na język przyniosła. Bardzo zazdrościłam jej, że była taka bezpośrednia. Ja zazwyczaj swoje emocje trzymałam dla siebie i się nimi nie dzieliłam. Spojrzałam na manekina który zawieszony był kilka metrów ode mnie. Wzięłam łuk naciągając jego cięciwę nabrałam trochę powietrza w ust, po czym powoli wypuściłam je puszczając strzałę. Trafiła w sam środek manekina, normalnie bym się z tego cieszyła, ale zamiast tego rozpadł się na kilka części jak wysadzony arbuz. Teraz to już na pewno nie zostanę w cieniu innych. 


piątek, 10 kwietnia 2015

Główni bohaterowie

Witam. :) Mam nadzieję, że blog Córka Krwi spodoba się wam i będziecie śledzić wydarzenia z życia bohaterów. Mówiąc o nich w tym poście chcę wam przybliżyć trójkę głównych bohaterów.


Claire Melanie Lancaster:
Najlepsza przyjaciółka Alexa, razem się wychowali i nie wyobrażają sobie życia bez tego drugiego. Razem chodzą na treningi, ale jej najmocniejszą stroną nie jest walka. Claire woli trzymać się z boku i nie zwracać na siebie uwagi, chodź świat, jej świat nie robi nic innego. Claire mieszka wraz z matką i siostrą, ale nie zna swojego ojca. Jest pilną uczennicą w liceum i ma jedną największą zasadę: "Nie zadawać się z ludźmi". Uwielbia chodzić na spacery i oglądać gwiazdy na łące. Uwielbia też czytać, a czasem nawet podśpiewywać. Nie znosi gdy ktoś ją wykorzystuje i ją okłamuje. Claire marzy by w przyszłości poznać swego ojca. 



















Alex Mathew Stark:
Najlepszy przyjaciel Claire. Uwielbia flirtować i wie, że podoba się większości dziewcząt co często wykorzystuje. Na pierwszy rzut oka wygląda dość niezdarnie, ale to jego największa zaleta, gdyż jest najlepszym wojownikiem. Uwielbia spędzać czas na imprezach, bieganiu bądź walce albo po prostu u boku Claire. Lubi ją denerwować i patrzeć jak się wścieka albo jak jest zazdrosna. Nie znosi gdy ktoś rani jego przyjaciółkę, gdy ktoś jest lepszy od niego i gdy Claire nie zwraca na niego uwagi. 




















 Kyle Sebastian Collins:
Jest nowym chłopakiem w lieum do którego uczęszczają Claire i Alex. Ma dołeczki w policzkach przez co wiele dziewczyn do niego wzdycha, ale on widzi tylko Claire, która ciągle go odtrąca. Przez zupełny przypadek trafia na rozszerzone zajęcia z Claire, gdzie nie powinno go być. Uwielbia gdy Claire odwraca wzrok gdy zauważa, że przyłapał ją na gapieniu się, lubi jak się uśmiecha, a także rysować i jeździć na motorze. Nie znosi gdy Claire nie mówi mu wszystkiego i ludzi którzy ciągle się denerwują. 

















A teraz krótko streszczę o czym będzie ten blog, a dokładnie zarys historii. 

Claire i Alex są najlepszymi przyjaciółmi od dzieciństwa. Razem się wychowali, dorośli i uczyli życiowych błędów. Byli nierozłączni do dnia w którym pojawił się nowy chłopak w szkole, Kyle. Od tej pory już nic nie było takie samo. Claire złamała swoją największą zasadę i zakochała się w śmiertelniku. Wie, że jej ród, Błękitnokrwistych nie zaakceptuje tego związku. Gdy postanawia uciec z Kylem na światło dzienne wychodzą wiadomości, które powinna wiedzieć wcześniej. Miłość zostanie wystawiona na największą próbę, a przyjaźń zniszczona. Czy Claire odnajdzie w sobie drogę do ocalenia, nie tylko swojego. ale całej ludzkości? Czy zdoła dopełnić przepowiedni? Czy wszyscy są tym za kogo się podają?