niedziela, 19 kwietnia 2015

Rozdział 3


                Odwróciłam wzrok od niego gdy tylko ruszył w stronę mojej ławki. Nie będę miała dokąd uciec, moja ławka stała obok okna, a ja oczywiście musiałam siedzieć od jego strony. Cholera, będę musiała obok niego przejść. Nie mogłam pozwolić by się do mnie w jakikolwiek zbliżył. Gdy zajmował swoje miejsce, ja myślałam o parach gdzie Błękitnokrwisty oddał swe serce człowiekowi. Te historie nigdy nie kończyły się dobrze. Zazwyczaj nasz rodak wracał pozostawiony przez człowieka.  Rada nigdy nie wybacza i żaden z nich nie został ułaskawiony, oczywiście nie mogą dostać kary śmierci, ale wymierzone im kary są równie surowe i odbywają się na oczach widzów. Na samą myśl przeszły mnie ciarki.
                Kyle gdy tylko zajął swoje miejsce zaczął się wypakowywać i gdy tylko położył swoje rzeczy spojrzał na mnie. Widziałam jego odbicie w oknie gdzie spotkały się nasze spojrzenia. Uśmiechnął się delikatnie i puścił mi oczko. Wyprostowałam się i odwróciłam twarz w stronę tablicy. Siedział tak blisko, że nasze łokcie prawie się ocierały o sobie. Czułam jego zapach, pachniał jak morze i migdały. Czyli dla mnie mieszanka wybuchowa. Czułam na skórze jego wzrok, ale starałam się nie zwracać na to uwagi. Ale to był chłopak, który samą obecnością sprawił, ze nie mogłam się ruszyć.
                Pani Gilbert kazała nam zająć się ćwiczeniem więc starałam się napisać coś co miałoby jakikolwiek sens. Niestety Kyle się nachylił w moją stronę, a jego zapach dopadł mnie i zamknął szczelnie. Spojrzałam na niego i podniosłam brew do góry. Owszem, muszę przyznać, że był on przystojny i miałam ochotę go dotknąć, ale musiałam się trzymać od niego z daleka. Nie mogłam pozwolić by zawrócił mi głowie, tak jak robi to Alex większości społeczeństwa dziewcząt. Owszem kontakty z ludźmi są zabronione tylko wtedy, kiedy nie mają na celu ochronienia go. Alex uważa, że umawiając się z nimi na jedną noc, pilnuje je od demonów. Nie zgadzał się z tym, ale on i tak zawsze robił to co uważał za dobre.
- Cześć, dziewczyno z korytarza. –dobiegł mnie głos mojego kolegi z ławki. Spojrzałam na niego, a jego uśmiech od razu się powtarzał. Gdzieś na dnie duszy miałam nadzieję, że jednak mnie nie pamięta. – Jestem Kyle. – powiedział i wyciągnął swoją dłoń w moją stronę
                Jakbym nie wiedziała jak się nazywa. Spojrzałam na jego dłoń, a potem na niego i uśmiechnęłam się do niego słodko.
- A ja jestem… - szepnęłam również nachylając się w jego stronę. Byłam tak blisko, że nasze nosy prawie się stykały. - … nie zainteresowana. – dokończyłam i odsunęłam z uśmiechem na ustach. Ha. Punkt dla mnie.
                Znów zaczęłam coś pisać. Nie ruszył się z miejsce, pewnie myślał co się przed chwilą stało. Miałam zamiar dotrzymać wszystkich swoich zasad. Zawsze miałam za złe Alexowi, że mnie odsuwał od świata, zero chłopaków, zero siedzenia z kimś innym niż on. Teraz byłam mu za to wdzięczna. Jednak gdybym na tej lekcji mogła usiąść z Lucy, nie musiałabym znosić Kyle`a. Trudno mi się myślało, gdy wiedziałam, że siedzi tak blisko. W końcu się odsunął, a ja odetchnęłam. A może popełniłam błąd? Może faktycznie pomyśli, że Alex jest moim chłopakiem, a ja jestem niedostępna?
                Pokręciłam delikatnie głową, jeśli będzie tak myślał tym lepiej, nie będę musiała go od siebie odsuwać, bo zrobi to sam. Spojrzałam na swoje znamię koło kciuka i przejechałam po nim palcem. Czasem tak robiłam, lubiłam się nam zastanawiać, bo czasem wydał mi się bledszy, albo bardziej wyraźny. Teraz prawie go nie było, jakbym nie wiedziała jak wygląda i gdzie dokładnie jest nigdy bym go nie dostrzegła. Zagryzłam wargę i wraz z dzwonkiem ją puściłam. Szybko wstałam pakując swoje rzeczy, Kyle zrobił to samo tylko o wiele wolniej. Torbę przerzuciłam przez ramię i miałam zamiar wyjść, niestety potknęłam się o nogę stolika i pewnie bym nieźle się wywaliła, gdyby nie ręce które mnie przytrzymały.
                Kyle okazał się bardzo szybki i zanim wylądowałam na ziemi, jego dłonie złapały mnie w talii i przytrzymały tak, że wyglądaliśmy jak jakaś poza w tańcu. On był delikatnie pochylony, a moje włosy delikatnie zamiatały o podłogę. Przytrzymałam się jego ramienia, a jego ręce trzymały mnie tak delikatnie jakbym była ze szkła. Nasze spojrzenia się spotkały, a mnie uderzyła fala ciepła. Jego oczy były istnym oceanem uczuć. Nie mogłam oczytać wszystkich, ale na pewno wiedziałam, że jest tam niepokój, strach, szczęście i zdezorientowanie. Jakby nie wiedział co teraz zrobić. Szczerze powiedziawszy sama nie wiedziałam co powinnam. W jego ramionach czułam się pewnie, jakbym była stworzona tylko dla nich i wszystko było na swoim miejscu, jakby ktoś skończył układać swoje puzzle, a my byliśmy niedopasowanymi kawałkami.
                Nagle się pochylił i jego wargi musnęły mój policzek. Przymknęłam powieki i cicho westchnęłam. Przez ten jeden gest zrobiło mi się ciepło i zaschło w ustach. To było dla mnie za mało, chciałam więcej. Otworzyłam oczy i spoglądając w jego oczy pokręciłam głową. Nie, nie, nie. Nie mogliśmy tak zostać. Chciałam go chronić, gdyby Rada się dowiedziała, prędzej by go zabiła niż pozwoliła mi odejść. Szybko wyślizgnęłam się z jego ramiona i ruszyłam do wyjścia. Bez dziękuję, bez muśnięcia jego policzka jako podziękowania. Gdy tylko wyszłam z klasy odetchnęłam głęboko. Na szczęście Lucy zawsze szybko wychodziła, by Nathan jej nie zaczepiał i nie widziała mojego potknięcia.

***
                Reszta dnia była dość spokojna, Kyle nie miał ze mną zajęć, a mnie trudno się było skupić. Na przerwie obiadowej spotkałam się z Alexem. Siedzieliśmy przy naszym stoliku, a on miał zmierzwione włosy. Wiedziałam co to znaczy, obściskiwał się. Po raz pierwszy od dawna nie byłam zazdrosna, a czułam współczucie do dziewczyny z którą się całował. Oczywiście poruszyłam ten temat pytając kto to.
- A co? Zazdrosna jesteś, Lancaster? – spytał wtedy ze swoim ironicznym uśmieszkiem.
- Proszę Cię, ja? O co? O to, że sam byś pragnął mnie pocałować, Stark? – odpowiedziałam mu na to, gdzie tylko się roześmiał. Przeczesałam palcami swoje włosy. – Siedzę z nowym. – powiedziałam po chwili.
                Już nie było mu do śmiechu. Był zły na mnie, że do tego dopuściłam, ale to przez niego jedyne wolne miejsce było właśnie koło mnie. Powiedział, że coś z tym zrobi i dostałam wykład, o tym, że powinnam się trzymać z daleka i tak dalej. Jak bym sama tego nie wiedziała? W odpowiedzi przewróciłam mu tylko oczami, za co też dostałam wykład, że to nie wygłupy.
                I tak o to minęła mi reszta dnia. Wyszłam ze szkoły na dziedziniec i zaczęłam wzrokiem szukać Alexa, który miał mnie podwieźć do domu. Gdy go dostrzegłam rozmawiał z naszym trenerem. Będę wracała na pieszo. Podeszłam do niego kiedy trener odszedł.
- Walka? – spytałam gdy się odwrócił, a on skinął głową. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam. – Uważaj na siebie.
                Objął mnie dłońmi w talii i nachylił się muskając zębami płatek mojego ucha. Zachichotałam pod wpływem jego dotyku.
- Zawsze będę wracał  do Ciebie, Claire. – powiedział podnosząc kciukiem moją twarz pod brodą. Spojrzałam mu prosto w oczy, a on się nachylił, tak, że jego wargi prawie spotkały moje.  – Trzymaj się, Lancaster. – puścił mnie i wsiadł do auta. Odsunęłam się, by mógł odjechać.
                No to czeka mnie długi spacer do domu. Ruszyłam powoli. Lucy mieszkała w innej dzielnicy, to nawet nie miałam co na nią liczyć. Kiedyś uzbieram na własne auto i wtedy nie będę musiała wracać na pieszo. Albo jak teraz może podjechać po mnie chłopak w czarnej kurtce na motorze. Zatrzymałam się, a on ściągnął kask. Cholera. Kyle`. Przypomniało mi się jak westchnęłam gdy mnie musnął. Miałam nadzieję, że tego nie słyszał. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Na pieszo do domu? – zagadnął i wyprostował się na motorze. Przechyliłam głowę.
- Wiesz spacer to samo zdrowie. – powiedziałam i posłała mu delikatny uśmiech. – I nie szkodzi środowisku.
- Tak, ale jak pojedziesz ze mną to jest większa szansa, że nie podeptasz mrówek bądź trawy. A to bardziej potrzebne środowisku. – powiedział patrząc na mnie całkiem poważnie. Nie spodziewałam się tego.  – A jak pojedziesz ze mną to oszczędzisz im życia. – powiedział wyciągając w moją stronę drugi kask. Wyciągnęłam po niego dłoń, ale szybko go zabrał.
- Nic za darmo. Podwiozę Cię, gdy powiesz jak się nazywasz. – spojrzał na mnie i uśmiechnął się chytrze. Podeszłam do niego wyjmując mu z dłoni kask.
- Claire. – powiedziałam siadając za nim z kaskiem na głowie. Podniósł koszulkę, a ja objęłam go dłońmi w pasie.


                Odjechaliśmy w piskiem opon, a ja złamałam swoje zasady. No cóż, musiałam utonąć by się wynurzyć. A ja właśnie tonęłam szukając powietrza. 


7 komentarzy:

  1. Czytam twoje opowiadanie od początku, i naprawdę się zakochałam. Piszesz wszystko tak, jakbyś sama to przeżywała, a to jest wielki plus ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak już pewnie wiesz, czytam twojego Bloga :) Blog jest wręcz idealny, ale nie podoba mi się twój szablon. Też kiedyś prowadziłam bloga, ale zrezygnowałam. Tam miałam cudny szablon, który wykonała mi pewna strona, w zamian za to że dam ich małą reklame. Nowy szablon tak jakby sprowadzal mi więcej gości na stronę, bo każdy chciałby czytać bloga z pięknym szablonem.
    Tutaj masz link do mojego bloga: http://dangerous-love-bieber-http://
    Jeśli spodoba ci się mój szablon, to mi po prostu napisz jaki ty byś chciała, a ja napiszę do pewnej strony, która nam go zrobi w zamian za małą reklame.
    Pozdrawiam,
    Sandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej. Ciekawy pomysł, ale chyba podałaś mi zły adres gdyż gdy go wklejam to nic mi nie wyskakuje, niestety. Czy mogę ponowny link?

      Pozdrawiam,
      Autorka Bloga

      Usuń
  3. http://dangerous-love-bieber-rose.blogspot.com/?m=1
    Przepraszam za błędny link :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, zdarza się. :) Wiesz, powiedziawszy szczerze to podoba mi się taki szablon, ale jestem nowa i wątpię, bym umiała coś takiego ustawić.

      Usuń
  4. Wystarczy kogoś poprosić, na pewno ktoś będzie potrafił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię, bo nikt z moich znajomych nie miał, ani nie ma bloga.

      Usuń