wtorek, 14 kwietnia 2015

Rozdział 1


                Od dzieciństwa byłam uczona zabijania, ale nie wysadzania. Stałam w miejscu z wciąż uniesionym łukiem i wpatrywałam się w kawałki manekina porozrzucane po sali. Co się stało i jak ja to zrobiłam? Przecież strzały były normalne, a nie z bomby. Starałam się jakoś to zrozumieć jednak ktoś zaczął mną trząść i gładzić po ramionach. Upuściłam łuk i zrobiłam krok w tył, jednak czyjeś ręce mnie przytrzymały i odwróciły. Patrzyłam w błękitne oczy Alexa, który intensywnie przyglądały się mojej twarzy.
- Claire… Nic Ci nie jest? – spytał i podniósł moją prawą dłoń i przypatrzył się jej uważnie, a po chwili zrobił to samo z lewą. Pokręciłam delikatnie głową, a po chwili zdałam sobie sprawę, że on i tak na mnie nie patrzy.
- Nie. Chyba nie. – wychrypiałam swoim głosem i moje spojrzenie spotkało się z jego. Zagryzłam delikatnie wargę i poczułam jak kładzie mi dłoń na barce, a drugą zaczesuje moje włosy za ucho. Przyciągnął mnie do siebie.
- Nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało. – powiedział tak cicho bym tylko ja to usłyszałam. Wtuliłam się w jego pierś i wdychałam zapach potu zmieszanego z fiołkami i jabłkami, zapach Alexa. Delikatnie rozchyliłam wargi, starając się oddychać normalnie.
                Alex tulił mnie jakbym była ze szkła, ale przecież nic mi nie było. Jego ramiona były kojące, jak zawsze, ale ta chwila musiała minąć. Nie zawsze mnie przytulano, nawet mama robiła to okazjonalnie, a Alex tylko w sytuacjach wyjątkowych. Gdy obok nas pojawił się trener Tawson cicho westchnęłam, ale odsunęłam się od przyjaciela, chodź ten wciąż trzymał mnie dłonią w pasie. Spojrzałam na trenera, ale jego twarz jak zawsze była nieprzenikniona.
- Ja… Nie wiem co się stało. Po prostu strzeliłam, gdybym wiedziała, że coś jest nie tak… - tłumaczyłam się chociaż wiedziałam, że wyjaśnienia są zbędne. Mieliśmy myśleć, a ja byłam zazwyczaj zbyt zaprzątana własnymi myślami.
- Claire nie tłumacz się. Chyba wiem co się stało, a teraz wszyscy idźcie się przebrać. – powiedział pan Tawson, a ja, jak zresztą inni skinęłam głową. Ruszyłam w stronę szatni, ale w połowie drogi ktoś złapał mnie za łokieć i pociągnął.
- Powinnaś być skupiona, Lancaster. – powiedział Alex patrząc na mnie swym ostrym wzrokiem. Przed chwilą tuliłam się do jego piersi, a teraz stał przede mną pewny, że zrobiłam to specjalnie.
- Ja? – spytałam robiąc wielkie oczy. Tego jeszcze mi brakowało. – Przed chwilą się o mnie martwiłeś, a teraz masz w nosie, co się naprawdę stało. – powiedziałam próbując się wyrwać jednak przytrzymał mnie mocniej i przyciągnął tak, że staliśmy ciało koło ciała. – Puszczaj, Stark. – warknęłam.
- Wyluzuj, Lancaster. – powiedział uśmiechając się. Zgrywał się ze mnie. Uderzyłam go w ramię, niestety delikatnie, bo stałam za blisko. – Jaka drapieżna. – powiedział patrzac mi prosto w oczy. Przestałam się wyrywać i również patrzyłam się na niego.
- Jak widać jeszcze mnie nie znasz. – odparłam. Uniósł brew i zaśmiał się cicho.
- Znam Cię lepiej, niż ty sama. Wiem, że w tym momencie najchętniej byś mnie pocałowała. – wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja tylko prychnęłam. Cały Alex.
- Wal się, Stark i daj mi się wykąpać. – powiedziałam i odwróciłam się, wyrywając się. Szłam w stronę szatni. Sięgnęłam po kucyk i rozpuściłam włosy.
- Niezły tyłek, Lancaster. – powiedział Alex zanim weszłam do szatni, a ja w odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec.

***
                Gdy się wykąpałam i ubrałam, zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wyjęłam torbę z szafki i zarzuciłam ja sobie na ramię po czym zamknęłam ją. Spojrzałam na Lucy, która chowała jeszcze swoje rzeczy.
- Ciekawe co się stało z tym manekinem… - powiedziałam cicho i spojrzałam na opierając się o szafkę. Spojrzała na mnie.
- Jak to co, Claire? Wybuchnął. – powiedziała i dla efekty zrobiła gest „bum”. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam delikatnie głową.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, ale nie ma innego wyjaśnienia. – powiedziała zamykając swoją szafkę.
                Lucy była dziewczyną o blond włosach, przyciętych krótko na boba. Większość z nas musiała nosić takie fryzury, gdyż chroniły przed złapaniem za końce. Ja jednak zdecydowałam się na długie. Mimo wszystko Lucy wyglądała bardzo dobrze w swojej fryzurze, jej skóra wyglądała jak u lalki porcelanowej, a jej czarnych oczu nie dało się przeoczyć. Co najważniejsze miała wielkie serce i była jedną z lepszych wojowniczek. Oczywiście daleko jej było do umiejętności, Alexa, ale jeden zły jego ruch i Lucy wygrywała. Chodź na pierwszy rzut oka była bardzo dziewczęca. Nosiła sukienki, sandały i malowała się jak każda normalna nastolatka.
                Jak widać nie byłam normalna. Zawsze nosiłam spodnie, nawet na dyskoteki szkolne. Nie czułam się dobrze w sukienka, chodź nie raz słyszałam, że wyglądałabym w nich bardzo seksownie. Mimo to wolałam swoje jeansy. Sukienkę w swoim życiu założyłam raz, na urodziny Sky jako jej prezent. Oczywiście po 30 minutach imprezy przebrałam się w spodnie. Sky nie była wtedy zachwycona, ale dałam jej prawdziwy prezent i się rozchmurzyła.
                Wraz z Lucy wyszłyśmy z szatni. Zdziwiłam się widząc Alexa opierającego się o ścianę. Nigdy na mnie nie czekał i po treningu spotykaliśmy się na przerwie obiadowej.
                Gdy nas zauważył odepchnął się od ściany i przerzucił swój plecak przez ramię. Uśmiechnął się do mnie szeroko i przeczesał swoje włosy dłonią. Spojrzałam na niego i przechyliłam głowę. Lucy wbiła mi swój łokieć w żebra. Spojrzałam na nią ustami mówiąc jej Auu! Wzruszyła tylko ramionami i posłała mi ciepły uśmiech. Spojrzałam na przyjaciela.
- Myślałam, że masz zajęcia. – powiedziałam i założyłam dłoń na biodro.
- Mam, ale zawsze chętnie Cie odprowadzę.
- Akurat. – powiedziałam prychając i ruszyłam powoli w stronę wyjścia z hali. Alex dołączył do nas i szedł obok.
                Wyszliśmy na korytarz, ale od razu coś wydało mi się dziwne. Prawie wszyscy ustawili się w jednym miejscu i patrzyli się w stronę wejścia do szkoły. Spojrzałam najpierw na Lucy, potem na Alexa. Po ich minach wywnioskowała, że też nie wiedzą co się dzieje.
- Przyjeżdża ktoś?  - spytałam cicho, a oboje pokręcili głową. Dołączyliśmy do innych i staraliśmy się zobaczyć cokolwiek.
                Nagle cały tłum rozstąpił się na boki, jak przed królową, nawet Lucy i Alex. Stałam na środku korytarza nie mogąc się ruszyć. Chodź naprawdę nie chciałam się ruszyć. Coś trzymało mnie do podłogi i nie pozwalało odejść, chodź nie miałam na to ochoty. Patrzyłam przed siebie jakby to była jedyna rzecz na która mogę patrzeć. I wtedy to się stało. Po schodach wszedł chłopak. Z daleka widziałam tylko jego zbudowaną posturę zaczęłam mu się przyglądać. Miał na sobie czarne jeansy, czerwony podkoszulek i czarną kurtkę. Przez ramię miał przewieszony plecach, ja podejrzewałam czarny.
                Gdy wreszcie przyjrzałam się jego twarzy musiałam stwierdzić, że jest po prostu przystojny. Jego blond włosy delikatnie opadały mu na oczy. Delikatny nos i pełne usta, po jego minie widać było, ze nie wie co się dzieje, czemu wszyscy się na niego patrzą i cicho szepczą. Zagryzłam wargę bo nagle poczułam złość, że nie mogę obserwować go sama.  Poczułam delikatne łaskotanie w brzuchu i nagle zrobiło mi się ciepło.                Przechyliłam delikatnie głowę w bok puszczając wargę. I stało się wtedy coś co rozsypało mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miał oczy koloru morza, a ja nagle pokochałam morze. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz