Od
dzieciństwa byłam uczona zabijania, ale nie wysadzania. Stałam w miejscu z
wciąż uniesionym łukiem i wpatrywałam się w kawałki manekina porozrzucane po
sali. Co się stało i jak ja to zrobiłam? Przecież strzały były normalne, a nie
z bomby. Starałam się jakoś to zrozumieć jednak ktoś zaczął mną trząść i
gładzić po ramionach. Upuściłam łuk i zrobiłam krok w tył, jednak czyjeś ręce
mnie przytrzymały i odwróciły. Patrzyłam w błękitne oczy Alexa, który
intensywnie przyglądały się mojej twarzy.
- Claire… Nic Ci nie jest? – spytał i podniósł moją prawą
dłoń i przypatrzył się jej uważnie, a po chwili zrobił to samo z lewą.
Pokręciłam delikatnie głową, a po chwili zdałam sobie sprawę, że on i tak na
mnie nie patrzy.
- Nie. Chyba nie. – wychrypiałam swoim głosem i moje
spojrzenie spotkało się z jego. Zagryzłam delikatnie wargę i poczułam jak
kładzie mi dłoń na barce, a drugą zaczesuje moje włosy za ucho. Przyciągnął
mnie do siebie.
- Nie wiem co bym zrobił gdyby coś Ci się stało. –
powiedział tak cicho bym tylko ja to usłyszałam. Wtuliłam się w jego pierś i
wdychałam zapach potu zmieszanego z fiołkami i jabłkami, zapach Alexa.
Delikatnie rozchyliłam wargi, starając się oddychać normalnie.
Alex
tulił mnie jakbym była ze szkła, ale przecież nic mi nie było. Jego ramiona
były kojące, jak zawsze, ale ta chwila musiała minąć. Nie zawsze mnie przytulano,
nawet mama robiła to okazjonalnie, a Alex tylko w sytuacjach wyjątkowych. Gdy
obok nas pojawił się trener Tawson cicho westchnęłam, ale odsunęłam się od
przyjaciela, chodź ten wciąż trzymał mnie dłonią w pasie. Spojrzałam na
trenera, ale jego twarz jak zawsze była nieprzenikniona.
- Ja… Nie wiem co się stało. Po prostu strzeliłam, gdybym
wiedziała, że coś jest nie tak… - tłumaczyłam się chociaż wiedziałam, że
wyjaśnienia są zbędne. Mieliśmy myśleć, a ja byłam zazwyczaj zbyt zaprzątana
własnymi myślami.
- Claire nie tłumacz się. Chyba wiem co się stało, a teraz
wszyscy idźcie się przebrać. – powiedział pan Tawson, a ja, jak zresztą inni
skinęłam głową. Ruszyłam w stronę szatni, ale w połowie drogi ktoś złapał mnie
za łokieć i pociągnął.
- Powinnaś być skupiona, Lancaster. – powiedział Alex
patrząc na mnie swym ostrym wzrokiem. Przed chwilą tuliłam się do jego piersi,
a teraz stał przede mną pewny, że zrobiłam to specjalnie.
- Ja? – spytałam robiąc wielkie oczy. Tego jeszcze mi
brakowało. – Przed chwilą się o mnie martwiłeś, a teraz masz w nosie, co się naprawdę
stało. – powiedziałam próbując się wyrwać jednak przytrzymał mnie mocniej i
przyciągnął tak, że staliśmy ciało koło ciała. – Puszczaj, Stark. – warknęłam.
- Wyluzuj, Lancaster. – powiedział uśmiechając się. Zgrywał
się ze mnie. Uderzyłam go w ramię, niestety delikatnie, bo stałam za blisko. –
Jaka drapieżna. – powiedział patrzac mi prosto w oczy. Przestałam się wyrywać i
również patrzyłam się na niego.
- Jak widać jeszcze mnie nie znasz. – odparłam. Uniósł brew i
zaśmiał się cicho.
- Znam Cię lepiej, niż ty sama. Wiem, że w tym momencie najchętniej
byś mnie pocałowała. – wyszeptał tuż przy moim uchu, a ja tylko prychnęłam.
Cały Alex.
- Wal się, Stark i daj mi się wykąpać. – powiedziałam i
odwróciłam się, wyrywając się. Szłam w stronę szatni. Sięgnęłam po kucyk i
rozpuściłam włosy.
- Niezły tyłek, Lancaster. – powiedział Alex zanim weszłam
do szatni, a ja w odpowiedzi pokazałam mu środkowy palec.
***
Gdy się
wykąpałam i ubrałam, zaczęłam pakować swoje rzeczy. Wyjęłam torbę z szafki i
zarzuciłam ja sobie na ramię po czym zamknęłam ją. Spojrzałam na Lucy, która
chowała jeszcze swoje rzeczy.
- Ciekawe co się stało z tym manekinem… - powiedziałam cicho
i spojrzałam na opierając się o szafkę. Spojrzała na mnie.
- Jak to co, Claire? Wybuchnął. – powiedziała i dla efekty
zrobiła gest „bum”. Zaśmiałam się cicho i pokręciłam delikatnie głową.
- Nie o to mi chodziło.
- Wiem, ale nie ma innego wyjaśnienia. – powiedziała zamykając
swoją szafkę.
Lucy
była dziewczyną o blond włosach, przyciętych krótko na boba. Większość z nas
musiała nosić takie fryzury, gdyż chroniły przed złapaniem za końce. Ja jednak
zdecydowałam się na długie. Mimo wszystko Lucy wyglądała bardzo dobrze w swojej
fryzurze, jej skóra wyglądała jak u lalki porcelanowej, a jej czarnych oczu nie
dało się przeoczyć. Co najważniejsze miała wielkie serce i była jedną z
lepszych wojowniczek. Oczywiście daleko jej było do umiejętności, Alexa, ale
jeden zły jego ruch i Lucy wygrywała. Chodź na pierwszy rzut oka była bardzo dziewczęca.
Nosiła sukienki, sandały i malowała się jak każda normalna nastolatka.
Jak
widać nie byłam normalna. Zawsze nosiłam spodnie, nawet na dyskoteki szkolne.
Nie czułam się dobrze w sukienka, chodź nie raz słyszałam, że wyglądałabym w nich
bardzo seksownie. Mimo to wolałam swoje jeansy. Sukienkę w swoim życiu
założyłam raz, na urodziny Sky jako jej prezent. Oczywiście po 30 minutach
imprezy przebrałam się w spodnie. Sky nie była wtedy zachwycona, ale dałam jej
prawdziwy prezent i się rozchmurzyła.
Wraz z
Lucy wyszłyśmy z szatni. Zdziwiłam się widząc Alexa opierającego się o ścianę.
Nigdy na mnie nie czekał i po treningu spotykaliśmy się na przerwie obiadowej.
Gdy nas
zauważył odepchnął się od ściany i przerzucił swój plecak przez ramię.
Uśmiechnął się do mnie szeroko i przeczesał swoje włosy dłonią. Spojrzałam na
niego i przechyliłam głowę. Lucy wbiła mi swój łokieć w żebra. Spojrzałam na
nią ustami mówiąc jej Auu! Wzruszyła
tylko ramionami i posłała mi ciepły uśmiech. Spojrzałam na przyjaciela.
- Myślałam, że masz zajęcia. – powiedziałam i założyłam dłoń
na biodro.
- Mam, ale zawsze chętnie Cie odprowadzę.
- Akurat. – powiedziałam prychając i ruszyłam powoli w
stronę wyjścia z hali. Alex dołączył do nas i szedł obok.
Wyszliśmy
na korytarz, ale od razu coś wydało mi się dziwne. Prawie wszyscy ustawili się
w jednym miejscu i patrzyli się w stronę wejścia do szkoły. Spojrzałam najpierw
na Lucy, potem na Alexa. Po ich minach wywnioskowała, że też nie wiedzą co się
dzieje.
- Przyjeżdża ktoś? -
spytałam cicho, a oboje pokręcili głową. Dołączyliśmy do innych i staraliśmy
się zobaczyć cokolwiek.
Nagle
cały tłum rozstąpił się na boki, jak przed królową, nawet Lucy i Alex. Stałam
na środku korytarza nie mogąc się ruszyć. Chodź naprawdę nie chciałam się
ruszyć. Coś trzymało mnie do podłogi i nie pozwalało odejść, chodź nie miałam
na to ochoty. Patrzyłam przed siebie jakby to była jedyna rzecz na która mogę
patrzeć. I wtedy to się stało. Po schodach wszedł chłopak. Z daleka widziałam tylko
jego zbudowaną posturę zaczęłam mu się przyglądać. Miał na sobie czarne jeansy,
czerwony podkoszulek i czarną kurtkę. Przez ramię miał przewieszony plecach, ja
podejrzewałam czarny.
Gdy
wreszcie przyjrzałam się jego twarzy musiałam stwierdzić, że jest po prostu
przystojny. Jego blond włosy delikatnie opadały mu na oczy. Delikatny nos i
pełne usta, po jego minie widać było, ze nie wie co się dzieje, czemu wszyscy
się na niego patrzą i cicho szepczą. Zagryzłam wargę bo nagle poczułam złość, że
nie mogę obserwować go sama. Poczułam
delikatne łaskotanie w brzuchu i nagle zrobiło mi się ciepło. Przechyliłam
delikatnie głowę w bok puszczając wargę. I stało się wtedy coś co rozsypało
mnie. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Miał oczy koloru morza, a ja nagle
pokochałam morze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz