Gdy wróciłam do domu od razu poszłam do siebie. I tak nikogo
nie było, bo razem z Kylem odjechaliśmy z połowy lekcji, ale jakoś się tym nie
przejmowałam. Siedziałam u siebie w pokoju i starałam się skupić na książce do
historii pisząc referat. Czytając chyba już po raz setny tą samą stronę wciąż miałam
w głowie znamię Kyle`a. Gdy tylko mu powiedziałam, że to musi być więcej wstał
i założył koszulkę, pokręcił głową i zaczął mówić.
- Nie,
nie, nie. To że mamy to samo znamię nic nie znaczy. – powiedział i przeczesał
swoją blond czuprynę. Pokręciłam głową i usiadłam patrząc na niego.
- A jak
wytłumaczysz, że Alex też taki ma? – spytałam i pokręciłam delikatnie głową.
Nic nie rozumiałam, zawsze myślałam, że tylko ja i Alex mieliśmy takie samo
znamię. Westchnęłam.
- Alex
też je ma? – spytał Kyle i zmarszczył brwi. Skinęłam głową. – W waszym świecie
to może coś znaczyć? – spytał i przykucnął naprzeciwko mnie.
- Nie
mam pojęcia, Kyle. I coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że ja nie znam swojego
świata. – szepnęłam i przeczesałam swoje włosy. – A jeśli za tym kryje się coś
jeszcze? A jeśli to ma znaczenie? Jeśli moja rodzina jest w niebezpieczeństwie?
– zaczęłam histeryzować i patrzeć wszędzie byle nie na niego. Zacisnęłam
powieki bym się nie rozpłakała.
Kyle
złapał moje nadgarstki i przyciągnął. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.
Pokręciłam delikatnie głową, a on mnie przytulił. Objęłam go za szyję wtulając
się w jego ciepłe ciało. Ciało, które teraz było moje. Pogłaskał moje włosy,
ten jeden gest był taki kojący.
-Nic
się nie będzie Twojej rodzinie. –
wyszeptał i musnął czubek mojej głowy.
- A
skąd wiesz? Mama jest taka bezbronna odkąd urodziła Sky. Musi harować by na nas
zarobić, zamiast żyć normalnie. Jak błękitno krwisty. A Sky? Może i jest
drobna, ale wciąż to tylko dziecko. – mówiłam, aż Kyle odsunął mnie od siebie i
po prostu pocałował.
Jego
pocałunek był jeszcze bardziej kojący. W tym momencie nie liczyło się nic
więcej prócz nas. Nikt, ani nic. Byliśmy tylko my. Tak bardzo chciałam być
normalną dziewczyną i być z nim jak należy. Westchnęłam cicho w jego wargi, na
co delikatnie się uśmiechnęłam.
Powinniśmy
wracać. – powiedziałam opierając swoje czoło o jego. Kyle skinął głową i pomógł
mi wstać.
I tak oto ja, Claire siedzę sama w domu nad książka do
historii i gładząc swoje znamię. To nie może być przypadek, to na pewno coś
znaczy. I to nie jest przypadek, że Alex też je ma. I on coś wiedział. Musiał
wiedzieć, po tym jak tak szybko zniknął gdy spytałam o Wybraną. No właśnie, i
kim jest ta Wybrana? Pytałam nawet o to mamę i po raz pierwszy przestała robić
to co robi. Nie odwróciła się jednak do mnie tylko wciąż stała tyłem, a ja
czekałam. Wiedziałam, że ona wie. Jednak po chwilę pokręciła głową i
powiedziała:
- Claire, skąd mam wiedzieć? Może
to tytuł jakiegoś filmu? – powiedziała i znów wróciła do swojej pracy. Nawet
zaczęła podśpiewywać bym nie mogła dalej drążyć tematu.
Jedyne co mogę zrobić to siedzieć
i zamartwiać się? Jeszcze nie wiedziałam jak, ale dowiem się wszystkiego. W
końcu znajdę sposób.
***
W końcu z braku roboty
postanowiłam zrobić obiad. Mama ucieszyła się z tego, bo wreszcie mogła
odpocząć i posiedzieć trochę ze Sky. Sky dzisiaj była w dziwnym humorze i
pobycie z mamą dobrze jej zrobi, siostrę ma w końcu codziennie. Przyrządzałam
co prawda spaghetti, ale to zawsze zalicza się jako pomoc. W końcu pyszny
makaron nałożyłam nam na talerze i polałam sosem, posypałam parmezanem i
podałam do stołu. Pachniało pięknie i miałam że będzie też tak smakować.
Po zjedzonym obiedzie
siedziałyśmy na kanapie oglądając jakiś program o koniach. Mama siedziała po
środku, śmiejąc się, że powinna się zacząć przyzwyczajać do takich leniwych
dni. I miała rację, ale dostrzegłam to dopiero teraz. Mama tyle dla nas robiła,
a nie oczekiwała nic w zamian, nawet, że zrobimy za nią obiad. Od dziś częściej
będę jej pomagać w pracach domowych i jakoś nakłonię do tego Sky.
- Naprawdę nie ma nic innego? –
spytała Sky cicho wzdychając. Mama spojrzała na nią marszcząc brwi.
- Przecież lubiłaś konie, Sky. –
powiedziała mama dotykając jej włosów, na co ona oczywiście się uchyliła.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- No właśnie mamo, lubiłam. –
powiedziała zakładając ręce na piersi. Boże, co za niewychowane dziecko.
- Sky… - powiedziałam piorunując
ją wzrokiem. Mama dotknęła mojej dłoni i pokręciła głową.
- W porządku, Claire. –
uśmiechnęła się delikatnie, ale wiedziałam że to ją zabolało, a Sky mogła być
trochę bardziej milsza.
Westchnęłam cicho i w tym
momencie ktoś zapukał do drzwi. Wszystkie spojrzałyśmy w tamtą stronę, a potem
po siebie. Wzruszyłyśmy ramionami i Sky wstała pierwsza by otworzyć. Podeszła
do drzwi i otworzyła je. Przywitała gości i zaprosiła do salonu. Razem z mamą
wstałyśmy, ale tego się nie spodziewałam. Do pokoju weszło trzech mężczyzn
ubrany w błękitne szaty z kapturem. Przełknęłam ślinę. Czy wiedzieli? Wiedzieli
o mnie i Kyle`u? Musieli wiedzieć, w innym wypadku co by u mnie w domu, bez
zapowiedzi robiła Rada?
Razem z mamą skłoniłyśmy głowy.
Radę tworzyli najstarsi mężczyźni z naszej rasy. Spojrzałam na nich po chwili przełykając
ślinę. Spojrzeli na nas, ale ostatecznie ich wzrok spoczął na mnie. O kurczę.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Claire Melanie Lancaster. –
powiedział ten stojący na środku i wyciągnął w moją stronę swoje dłonie. Ujęłam
jedną, a on przykrył moją dłoń swoją. – Ja jestem Vladimir,a to Lucian i Paul.
– powiedział wskazują na dwóch pozostałych Radnych. Skinęłam głową.
- Claire, moja mama Sarah i
siostra Sky. – powiedziałam, na co Vladimir tylko się uśmiechnął.
- Dobrze znamy Twoją rodzinę. –
powiedział spoglądając na moją matkę, a potem siostrę. Puścił moje dłoni i
uśmiechnął się delikatnie.
- Vladimirze, co Cię sprowadza do
nas? – spytała mama uśmiechając się.
- Nie co, a kto. – odpowiedział
spoglądając na mnie. O kurka. – Claire. – posłał mi ciepły uśmiech.
- Ja? – spytałam marszcząc brwi.
Nie, nie, nie. Nie mogli wiedzieć.
- Tak
ty. Słyszeliśmy o balu urodzinowym Twoim i Alexa. Państwo Stark postanowili nas
zaprosić, więc jesteśmy. – wyjaśnił.
- Ale bal jest za dwa dni. –wtrąciłam,
na co on się uśmiechnął. Ciągle się uśmiechał.
- Postanowiliśmy przybyć wcześniej i złożyć wam życzenia. – tym razem powiedział Paul. Spojrzałam na niego.
- Postanowiliśmy przybyć wcześniej i złożyć wam życzenia. – tym razem powiedział Paul. Spojrzałam na niego.
- Właśnie. Ale mamy do Ciebie
pytanie. – tym razem wtrącił Lucian.
- Do mnie? – spytałam zdziwiona.
- Tak. Bo widzisz wszyscy Twoi
znajomi odkryli swe Dary. A ty, Claire? – spojrzałam na nich, no tak Alex już
znał swój Dar, zresztą tak samo jak Lucy i pewnie reszta osób. Westchnęłam
cicho.
- Nie, nie mam. – powiedziałam i
zagryzłam policzek od środka.
- No cóż. W takim razie Claire,
mamy nadzieję, że wkrótce ją poznasz. – powiedział Vladimir wyciągając do mnie
swoje dłonie. Znowu ujęłam jedną, a on położył na niej drugą. Uśmiechnęłam się,
a gdy mnie puszczał całkiem przypadkiem otarł swoim palcem o moje znamię. – Do
zobaczenia na balu, Claire.
Co to było? On dotknął mojego
znamienia. To faktycznie musiało być coś więcej.